Black Mirrors „Funky Queen” [Recenzja]


3 marca nakładem wytwórni Napalm Records ukazała się debiutancka EP-ka zespołu Black Mirrors zatytułowana Funky Queen.

Belgijska formacja Black Mirrors określa swoją muzykę jako garage rock i to stwierdzenie idealnie pasuje do mieszanki, jaką serwują słuchaczom na swojej debiutanckiej EP-ce zatytułowanej Funky Queen.

Okładkę zawierającej cztery utwory EP-ki zatytułowanej Funky Queen zdobi przypominająca legendarną księżniczkę Pocahontas intrygująca postać. Wydawnictwo otwiera tytułowy utwór – mocno melodyjny kawałek z wyrazistym kobiecym wokalem i odpowiednią dawką rock’n’rollowego brudu. Po tak owocnym „otwieraczu” mam ochotę na więcej! Mało tego – chętnie przekonałabym się, jak zespół wypada na żywo. Niestety na to przynajmniej na razie się nie zanosi…

Kick Out The Jam (czyli cover MC5) rozpoczyna się z wykopem! Pulsujący gitarowy rytm, który przewija się w całym utworze wprost hipnotyzuje w tym kawałku, dodajmy do tego energiczny wokal Marcelli i otrzymujemy utwór, od którego nie da się uwolnić (oczywiście pod warunkiem, że lubisz rocka w starym, dobrym stylu). The Mess to mój absolutnie ulubiony numer z tego wydawnictwa. Tak, jak poprzednik - niezmiernie hipnotyczny - zawierający do tego jeszcze większy ładunek brudu i tego, co w klasycznym rock’n’rollu najlepsze. Proste gitary i nieskomplikowany, aczkolwiek zapadający w pamięć refren dopełniają całości tworząc potencjalnie świetny koncertowy numer.

Wydawnictwo zamyka Canard Vengeur Masque – nieco lżejszy (ale tylko troszeczkę), spokojniejszy utwór, który nie odbiega stylistyką od swoich poprzedników. Muszę przyznać, że po wysłuchaniu tego numeru odczuwam ogromny niedosyt – niedosyt tego wydawnictwa! Uważam, że cztery piosenki to zdecydowanie za mało i z niecierpliwością czekam na pełnoprawny longplay Black Mirrors. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała zbyt długo czekać…

Uważam, że dobry, stary rock’n’roll obroni się sam. I tak właśnie jest w przypadku Black Mirrors. Zespół na przekór modzie podąża własną, pełną brudu i gitarowego grania ścieżką, i mam nadzieję, że nie zmieni swoich przekonań (nie mówię tutaj o ewolucji stylu, a o porzuceniu własnego „ja” na rzecz komercji, tylko po to, aby czerpać większe zyski).


Ocena: 9/10

Paulina Łyszko
  

Komentarze