ACCEPT „The Rise Of Chaos” [Recenzja]


4 sierpnia nakładem wytwórni Nuclear Blast Records ukazało się nowe studyjne wydawnictwo niemieckiej grupy ACCEPT zatytułowane The Rise Of Chaos. Jak wypada krążek?


Miałam tę ogromną przyjemność widzieć i fotografować ACCEPT podczas tegorocznego festiwalu Wacken Open Air w Niemczech, podczas którego formacja zagrała wyjątkowy, trzyczęściowy set (galerię zdjęć z tego wydarzenia znajdziecie TUTAJ). Podczas pierwszej części fani usłyszeli nowe utwory, środkowa należała do materiału z nowego solowego albumu gitarzysty grupy – Wolfa Hoffmanna – który został wykonany z towarzyszeniem Praskiej Orkiestry Symfonicznej. Set zamykały największe przeboje zespołu również zagrane razem z orkiestrą.

Nie będę ukrywać, że największym egzaminem dla nowego materiału jest sprawdzenie go w koncertowych warunkach. ACCEPT ten test zdał bardzo dobrze. Studyjny materiał to tylko dodatek. Ale po kolei… Album The Rise Of Chaos otwiera Die By The Sword, który już od pierwszych sekund przywodzi na myśl klasyczne brzmienie zespołu. Melodyjny, chwytliwy riff okraszony zapadającym w głowę tekstem, który nie tylko dobrze brzmi, ale niesie ze sobą przesłanie – If You live by the sword, You will die by the sword, które można przetłumaczyć jako „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Numer idealnie sprawdza się w roli „otwieracza” wydawnictwa.




Hole In The Head ma jeden z najbardziej chwytliwych riffów przewodnich na tym krążku. Piosenka poza świetnym, mrocznym groove’em, który sprawi, że numer idealnie wpisze się w koncertowe szaleństwo, za każdym razem serwowane swoim fanom przez ACCEPT. Numer do tego ma jeszcze ironiczny tekst, którego refren – I Need You like a hole in the head… - będzie was prześladował. Zapewniam. Tytułowy The Rise Of Chaos swoją strukturą trochę przypomina mi numer Stalingrad z wydanego w 2012 roku albumu o tym samym tytule. Z kolei Koolaid to zdecydowanie najlepsza kompozycja na całym wydawnictwie! Melodyjny riff otwierający utwór, który będzie przewijał się przez cały numer zwiastuje „mocarny” kawałek ze fantastycznym feelingiem i wbijającym się do głowy tekstem. Koolaid to istna petarda!






Bezkompromisowy No Regrets ma jedne najcięższych gitar na krążku, za to wokalnie jest najdelikatniejszym na całym albumie. Ten być może najmniej spektakularny numer na The Rise Of Chaos co prawda może zginąć „w tłumie” pozostałych numerów i nie spowoduje u was spektakularnego zachwytu, za to, całkiem nieźle może sprawdzić się na koncertach grupy. Analog Man to mój kolejny po Koolaid ulubiony kawałek z niniejszego wydawnictwa. Numer traktuje o zdominowaniu dzisiejszego świata przez nowe technologie, mając przy tym jeden z najbardziej charakterystycznych riffów i refrenów na całym The Rise Of Chaos. Po prostu kolejna petarda! Cause I’m an oldschool son of a…

What’s Done Is Done to całkiem niezły, melodyjny numer, który nie tylko zwróci twoją uwagę refrenem, ale także nieco nietypową, jak na ACCEPT, momentami „chropawą” solówką gitarową. Worlds Coliding zdecydowanie zwalnia tempo - oczywiście jak na standardy formacji – nie trwa to jednak długo, ponieważ niczym cisza przed burzą poprzedza utwór – Carry The Weight – który prezentuje naszym uszom jeden z najbardziej „zakręconych” riffów na tym krążku. Wydawnictwo zamyka Race The Extinction – monumentalny, mroczny i drapieżny numer, który idealnie spełnia się w roli „albumowego zamykacza”.

ACCEPT wrócił z kolejnym studyjnym krążkiem, który nie tylko trzyma wysoki poziom, ale także jest jednym z lepszych wydawnictw od czasu powrotu formacji na scenę. Zazwyczaj w tym miejscu zastanawiam się, jak nowy materiał sprawdzi się w warunkach koncertowych, ale w tym wypadku już to wiem – ACCEPT zdał ten egzamin celująco. Teraz czekam na kolejny koncert formacji w Polsce!


Ocena: 9.5/10

Komentarze