Fubear „III” [Recenzja]


Fubear powstał w 2012 roku w Finlandii. Niedawno – 3 marca – ukazała się kolejna, już trzecia EP-ka zespołu zatytułowana po prostu III. Zrecenzowanie materiału – zaledwie trzech utworów – nie należy do najłatwiejszych, ponieważ bardzo łatwo pomylić się w osądzie mając do czynienia z tak małą liczbą piosenek. Ja spróbuję podjąć to wyzwanie!


Fubear powstał w 2012 roku w Finlandii. Zespół założony przez Santeriego Karppinena i Martiego Rasa długo poszukiwał właściwego brzmienia, i odpowiedniego składu formacji. Swój pierwszy koncert zagrali dopiero pod koniec 2013 roku, a następnie zarejestrowali EP-kę – First Time You’re Alive. Od tego momentu grupa tak naprawdę zaczęła tworzyć swój własny styl.

W sierpniu 2014 roku trio z Finlandii wydało kolejną EP-kę. Wydawnictwo zatytułowane Helpless pomogło ugruntować ich własne brzmienie. Następnym krokiem grupy powinno być wydanie długogrającego wydawnictwa. Niestety zamiast tego zespół zdecydował się na wydanie kolejnej EP-ki – zawierającej trzy utwory płyty noszącej tytuł… tak, właśnie III.

Zrecenzowanie wydawnictwa, które zawiera tylko trzy piosenki nie należy do najłatwiejszych zadań recenzenta. Przy tak ograniczonej ilości materiału bardzo łatwo pomylić się w osądzie. Ja postanowiłam podjąć wyzwanie i jednocześnie uchylić nieco rąbka tajemnicy na temat III, zaledwie dwudziestominutowego krążka.

Pierwszym utworem na wydanej 3 marca 2016 roku EP-ce jest piosenka Half Alive, która przywodzi nieco na myśl twórczość zespołu Vintage Caravan, tylko pozbawioną tej zadziornej energii Islandczyków. Tutaj, także widać współczesne wariacje na temat stoner rocka, które nie odbiegają zbytnio od powszechnie nam znanego oblicza tego gatunku. Znajdziecie tam czysty, melodyjny głos wokalisty i energetyczne, surowe gitary. Pod koniec utworu wokalista pokazuje pełną skalę swoich możliwości dodając nieco drapieżności do dotychczas jednostajnej aranżacji. Niestety piosenka może zginąć w natłoku podobnych do niej kompozycji.

Demons to dużo bardziej spokojny utwór. Dla mnie jest to skrzyżowanie klasycznego rocka i grunge’u z przewagą tego pierwszego. Całość natomiast doprawiona jest sosem ze stoner rocka. Mamy do czynienia z dopracowanym, acz nieco zbyt długim utworem, który rozpoczyna się bardzo niepozornie – od delikatnego gitarowego riffu. Głos wokalisty przywodzi na myśl złotą erę rocka lat 70.; szkoda tylko, że Fubear tak niewiele eksperymentuje z własnym brzmieniem zamykając się w powszechnie znanych ramach. Fajnie byłoby, gdyby wnieśli do swoich kompozycji większy pierwiastek siebie.

Zamykającym całe wydawnictwo jest utwór III – najgorsza kompozycja na całym krążku. Piosenka ma intrygujący, pulsujący rytm utrzymany w średnim tempie, ale ma także pewien irytujący mankament – refren polegający na wyśpiewywaniu przez frontmana sylaby „a” zdecydowanie zbyt długo. Do tego ten „refren” troszkę gryzie się z całością kawałka, a barwa głosu wokalisty w tych fragmentach wzmacnia moją irytację… Poza refrenem sposób śpiewania i barwa głosu wokalisty jak najbardziej mi się podoba. Nie skreślam jednak Fubear i czekam z niecierpliwością na ich długogrający album; tak naprawdę dopiero wtedy do końca wyrobię sobie zdanie na ich temat.

Ocenienie poczynań zespołu po zaledwie trzech piosenkach, które wchodzą w skład EP-ki III nie należy do najłatwiejszych zadań. Mocną stroną formacji jest prosty rock’n’rollowy styl, który tylko troszeczkę za bardzo zamyka się na tym co było, nie dopuszczając zbyt wiele współczesnych muzycznych inspiracji. Nie wiem także, czy tak do końca można to traktować in minus… Jedno jest pewne –  jeśli będziecie mieć ochotę na posłuchanie klasycznego stoner rocka, to właśnie Fubear może być dobrym wyborem. Czekam na ich kolejne wydawnictwo – miejmy nadzieję – długogrający album, który pozwoli mi do końca wyrobić sobie zdanie na temat tego zespołu i zweryfikować ewolucję ich muzycznego stylu.

Ocena: 8.5 / 10

Paulina Łyszko
  





Komentarze