Overdrive „Pończochy” [Recenzja]


Po zrecenzowaniu kilkunastu zagranicznych wydawnictw, które w dużej mierze miały skandynawskie pochodzenie nareszcie trafił do mnie album z naszego rodzimego rockowego podwórka – Pończochy - zespołu Overdrive.

Zespół Overdrive powstał w 2010 roku w Skawinie. Do tej pory grupa własnym sumptem wydała trzy płyty: debiutancką EPKĘ, Lo-Fi i Pończochy. Sama grupa tak określa swój styl muzyczny: „Muzyka zespołu inspirowana jest hard rockiem i glamem lat 70.”. I to faktycznie słychać. W muzyce formacji usłyszycie oldschoolowy rock’n’roll. Grupę tworzy sześciu muzyków: Adam Nawara (wokal), Marcin „Muszkin” Mucha (gitara basowa), Tomasz Sekuła (perkusja), Raff (gitara), Drodas (gitara) i Grzegorz Hałuszczak (gitara).


Najnowsze dzieło grupy – płyta Pończochy – ukazała się na początku bieżącego roku. Wydawnictwo zawiera sześć własnych kompozycji i jeden cover, a okładka… hmm, na pewno zwraca uwagę. Zanim przejdę do zrecenzowania poszczególnych utworów skupię się na największym atucie albumu, czym z całą pewnością jest to, że został on w całości nagrany na setkę. Kolejnym asem w rękawie albumu Pończochy jest energia, jaka bije z tego (przynajmniej dla mnie) zbyt krótkiego wydawnictwa. Zanim zaczęłam pisać niniejszą recenzję postanowiłam przyjrzeć się poprzednim dokonaniom grupy, czyli płytom: EPKA i Lo-Fi. Progres czy regres w rozwoju zespołu? Pozostawię Was na razie w niepewności…

Utworem otwierającym Pończochy jest piosenka Adax, która rozpoczyna się bardzo energicznie i utrzymana jest w dobrym, starym hardrockowym stylu. Rytm, gitarowe riffy, perkusja i tekst piosenki to przeniesienie rock’n’rolla lat 80. w dzisiejsze czasy; odnoszę nawet wrażenie, że momentami zbyt dosłownie. Dla mnie wyznacznikiem dobrego utworu jest to, czy moja głowa bądź stopy poruszają się bez wysiłku i kontroli w rytm słyszanej przeze mnie muzyki. I wiecie, co? Moje kończyny były zadowolone. Głos wokalisty ma interesującą barwę, niestety Adam ma tendencję do hiperpoprawnego wymawiania końcówki „ę” w tekstach piosenek, co niestety trochę razi moje uszy. Na szczęście na całym krążku nie ma zbyt wiele takich momentów, a na te, które są można nie zwracać uwagi.

 Elektryczna to drugi kawałek na trzecim albumie Overdrive. Numer wysoko podnosi poprzeczkę na całym wydawnictwie. Ta pochwała rock’n’rollowego życia zawarta w krótkim utworze i utrzymana w średnim tempie od razu przywodzi na  myśl barowo-klubowy koncert i pozytywną atmosferę. Chyba zaryzykuję stwierdzenie, że to mój absolutnie ulubiony kawałek z płyty. Parkinson to kolejny z gatunku bujających… Głównym atutem tego utworu są dopracowane partie gitar dodajmy do tego dobry tekst i mamy świetny numer? Niestety nie do końca… Trochę przeszkadza mi „rockowa maniera” w śpiewie Adama, czyli przesadne akcentowanie niektórych wyrazów, przeciąganie słów. Rozumiem, że taki sposób wykonywania tego numeru miał za zadanie dodać wyrazistości piosence i faktycznie kawałek ma więcej pazura, a tekst staje się bardziej „mroczny” w odbiorze. Dodatkowym atutem piosenki jest to, że utwór nagrano na setkę, dlatego po prostu sugeruję przymknąć oko na ewentualne drobne niedociągnięcia wokalne i wyobrazić sobie, jak ten utwór może zabrzmieć w zadymionym barze. Piosenka ma duży koncertowy potencjał!

Gorąca Krew rozpoczyna się od dźwięków zapalanego motocykla, by po chwili mogły do tego dołączyć bardzo proste gitarowe riffy czerpiące ze skarbnicy twórczości AC/DC. Typowy dla hard rocka prosty w odbiorze tekst od razu wpada w ucho, kawałek zaśpiewano bez zbędnych upiększeń, a głos Nawary brzmi tutaj świetnie. Tak trzymać! Gorąca Krew pretenduje do miana konkurentki Elektrycznej w kategorii najlepszego kawałka z Pończoch.

Utwór Pończochy od razu rozpoczynają się z wykopem, a uwagę słuchacza przyciąga pulsujący rytm. Tutaj także udowodniono, że największym atutem wokalnym Adama jest proste,  nieupiększone śpiewanie. Głos wokalisty brzmi świetnie. Pończochy mogą być kolejnym koncertowym asem w rękawie Overdrive. Przedostatnim utworem i zarazem ostatnim autorstwa samego zespołu jest Rachunek Sumienia. Numer utrzymany jest w starym dobrym rock’n’rollowym stylu, a kończyny mimowolnie same się poruszają… Chóralne refreny, „klasyczne” rockowe akordy i fajna gitarowa solówka, czego chcieć więcej? Może piwa na koncercie… Album zamyka cover zespołu Die Hard pod tytułem Spidodziol. Myślę, że ten numer w wykonaniu Overdrive jest świetnym, energicznym „zamykaczem” całego krążka, ale wolałabym, żeby grupa zamieściła kolejny autorski utwór.

W najnowszej twórczości Overdrive widać ogromny progres, ale także na ich starszych wydawnictwach można znaleźć zapadające w pamięć perełki, dlatego zachęcam do przesłuchania całej dotychczasowej dyskografii grupy, którą znajdziecie na stronie zespołu. Nagrana całkowicie na setkę płyta Pończochy ma jednak jedną ogromną wadę – jest dla mnie stanowczo za krótka. Czekam na dłuższe wydawnictwo Overdrive (miejmy nadzieję – pierwszą prawdziwie studyjną i dopracowaną płytę; trzymam za to kciuki) i mam nadzieję, że nadal będą grać to, co chcą i jak chcą bez względu na czyjąkolwiek krytykę. Tak… moją też.

Ocena: 8 / 10

Paulina Łyszko



Komentarze

  1. Przesluchalem cala plyte. Moje klimaty. Swietna jest. Bede polowal na ich koncert i z pewnością pojadę. Pozdrawiam fanów overdrive!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta płyta jest świetna - duży plus za nagrywanie na setkę - tylko tak jak pisałam, mam mały niedosyt. Szkoda, że Chłopaki nie dorzucili ze 2 numerów więcej :) Także czekam na koncertowe wieści. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie, Paulina.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz