Zespół Valient Thorr 29 lipca wydał swój
najnowszy krążek – Old Salt.
Wydawnictwo ukazało się nakładem wytwórni Napalm Records. Co sądzę o tym
albumie?
Valient Thorr powstał w 2000 roku w Północnej Karolinie i ma na swoim
koncie kilka studyjnych wydawnictw. Ostatni z nich – Old Salt - miałam
(nie)przyjemność recenzować. O tym, że formacja ma dość luźny stosunek do
własnej twórczości opartej na humorze wiadomo od dawna. Zastanawiam się jednak,
czy wszelkie braki tego wydawnictwa może zatuszować poczucie humoru. Co
najbardziej „doskwiera” temu krążkowi? Zdecydowanie wokal, który muzycy starają
się zrekompensować gitarami, niestety nie zawsze im się udaje, ale zacznijmy od
początku...
Wydawnictwo
składa się z jedenastu premierowych kompozycji (zazwyczaj większą liczbę
piosenek postrzegam, jako cechę in plus –
niestety w tym wypadku tak nie jest – kilku z nich pozbyłabym się bez mrugnięcia okiem). Album otwiera utwór Mirakuru
– numer, który od razu pokazał mi, czego mniej-więcej
mogę się spodziewać na całym albumie. Kawałek okraszony jest typowymi dla
hard rocka gitarami, a wokal nie jest irytujący, jest po prostu przeciętny. Teledysk
do piosenki możecie zobaczyć poniżej.
Lil
Knife ma interesujący i chwytliwy
rytm, który pulsuje oraz zapada w pamięć. Wokal pomimo swojej „szorstkości” i
niedociągnięć nie jest tak irytujący, jak w przypadku reszty kompozycji. Nie
przeszkadza mi również dość infantylny tekst utworu – kiedy przymkniemy oko na mankamenty tej
piosenki otrzymamy najlepszy kawałek na Old Salt. Rozpoczynający się od
dobrych, rockowych gitar Cut And Run niestety nie sprawia tak
dobrego wrażenia, jak swój poprzednik - wokale są okropne, a „piosenka” chaotyczna.
Po przesłuchaniu tego numeru musiałam odczekać kilka minut w ciszy i spokoju…
No
Count Blues razem z Cut
And Run walczy o miano najgorszego utworu na całym krążku – utworowi
nie pomaga w tym chaotyczna perkusja i główny wokal. Jakieś zalety? Partie
gitar. The Trudge rozpoczyna się dziwnym śpiewanym wstępem. Utwór ma
charakter przerysowanego bluesa, do którego wpleciono akcenty muzyki
elektronicznej (bardzo nieliczne). Kawałek sprawia wrażenie bardziej przemyślanego i dopracowanego. Gitary brzmią
w nim świetnie, a głos wokalisty jest nieco bardziej stonowany, przez co
piosenka jest bardziej znośna.
Worm
Up rozpoczynają energiczne i
wpadające w ucho gitary. Do momentu, kiedy do głosu nie dojdzie wokalista jest
całkiem nieźle – później panuje chaos – momentami, kiedy głos lidera jest mniej
wyeksponowany kawałek jest znośny. Niestety w utworze mamy także fragmenty
nadmiernej dominacji wokali nad resztą instrumentów. Kawałek ma jedną z
lepszych solówek na całym wydawnictwie, ale gitarowe solo nie rekompensuje
niedopracowanej reszty piosenki. Spellbroke to druga po Lil
Knife całkiem przyzwoita kompozycja – duży wpływ na odbiór utworu ma
nieco inny styl śpiewania wokalisty w numerze – jest nieco bardziej melodyjny,
stonowany. Najlepszym momentem kawałka jest fajne gitarowe solo.
Linen
Maker to akustyczny,
instrumentalny kawałek, który trwa niespełna dwie minuty i niespodziewanie się
urywa – jest to zdecydowanie najlepszy moment na całym krążku – pewnie dlatego,
że nie ma w nim wokalu. The Shroud to najmocniejszy numer na
The
Salt. Płynąca z utworu energia przykrywa niedoskonałości wokalne (no
dobrze, w pewnym stopniu…) i sprawia, że kawałek jest całkiem znośny. Looking
Glass swoją stylistyką przypomina mi nieco Lil Knife, niestety utwór
jest po prostu nudny. Wydawnictwo zamyka Jelous Gods – lekki, przewidywalny i
monotonny utwór.
Dawno
się tak nie nudziłam słuchając płyty rockowo-metalowej; zazwyczaj nie wyczekuję
ze zniecierpliwieniem końca wydawnictwa i nie odliczam pozostałych utworów. W
tym wypadku tak właśnie było. Old Salt wieje nudą, sprawia
wrażenie niedopracowanej i w większości utworów ma irytujący wokal. Tym, co
wyróżnia się na krążku in plus są
partie gitar, niestety nie uratują one całego wydawnictwa, ponieważ do dobrej
płyty potrzeba czegoś więcej, niż fajnych riffów. Być może gdyby okroić
materiał i z jedenastu kawałków pozostawić te „najlepsze” album sprawiałby
nieco lepsze wrażenie.
Ocena:
5/10
Paulina
Łyszko
Komentarze
Prześlij komentarz