Monkey3 niedawno wydali kolejną studyjną płytę. Wydawnictwo zatytułowane
Astra Symmetry ukazało się 2 września
nakładem wytwórni Napalm Receords. Zapraszam do przeczytania recenzji
niniejszego krążka.
Spoglądając
na okładkę piątego albumu Monkey3 prawdopodobnie
możesz zgadnąć jaka będzie treść krążka – okładka przedstawiająca medytującą
małpkę nawiązuje do kultury hinduskiej. Taka właśnie jest zawartość płyty,
który jest hybrydą psychodelicznych wibracji i hinduskich, nieco orientalnych
melodii idealnych do wyciszenia się i „medytacji”. Na tym krążku nie
znajdziecie pełnych poweru i energii ciężkich gitarowych riffów, które pobudzą
Was do skakania, śpiewania etc. I wiecie co? Wcale ich na tym wydawnictwie nie
potrzeba.
Album
rozpoczyna monumentalny, nieco ponury i prawie całkowicie instrumentalny Abyss
z intrygującymi, choć nie szybkimi partiami gitar. Utwór hipnotyzuje melodią i
zapowiada naprawdę interesujący krążek. Moon utrzymany jest w podobnych
tonach, co swój poprzednik, jednak utwór wyróżnia się melodią, która
jednocześnie jest zarówno wyciszająca (ze względu na jednostajny, pulsujący,
monotonny i nieco mroczny rytm) oraz zachwyca
partiami gitar (zwłaszcza w drugiej części utworu). A co z wokalem? Głos
frontmana (tak, jak w poprzednim numerze) pojawia się tylko przez moment i
bardziej przypomina monorecytację, niż śpiew (później słyszymy jeszcze mroczny,
jednostajny chór) . Pomimo braku wokalu
w piosence nie odczuwa się, by w utworze czegoś nam brakowało. Moon
został wybrany na singiel promujący wydawnictwo. Teledysk do kawałka możecie
zobaczyć poniżej.
Endless
Ocean bardziej przywodzi na myśl
klasyczne utwory psychodelicznego rocka, niż kulturę hinduską i wschodnią. Jedynym
minusem utworu może być jego długość – kawałek wynosi niespełna sześć minut,
ale odczuwalnie trwa dwa razy dłużej, przez co może nieco znużyć. The
Water Bearer zdecydowanie wyróżnia się spośród jedenastu premierowych
kompozycji zawartych na Astra Symmetry partiami klawiszy oraz
ilością wokali. Utwór nagle się urywa…
Crossroad
rozpoczyna się dokładnie w tym
samym momencie, w którym urwał się poprzedni kawałek. Numer zachwycił mnie
przede wszystkim melodią, w której użyto instrumentów smyczkowych oraz
utrzymanym w średnim tempie, „wysmakowanym” gitarowym solo. Mirrors
to najlepsza kompozycja na całym albumie! Utwór jest niesamowitą
mieszanką różnych instrumentów – począwszy od gitary akustycznej, a skończywszy
na partii fletu (bądź też okaryny). Całość sprawia niezwykłe wrażenie. Dead
Planet’s Eyes to jedyny na całym wydawnictwie kawałek z „normalną
zawartością wokalu”. Tak! W utworze możemy usłyszeć „pełny” wokal z odrobiną
pazura (w postaci mocnego, rockowego śpiewu) w końcowych partiach piosenki.
Numer swoim klimatem przypomina mi nieco ostatni studyjny krążek zespołu Europe. Seeds
to najbardziej nudny numer na całym Astra Symetry. Nieco
bardziej elektroniczna Astraea sprawia natomiast dziwne i
chaotyczne wrażenie.
Arch
charakteryzuje się fajnymi,
rozbudowanymi, „lejącymi” gitarami i świetnym gitarowym solo. The
Guardian – przedostatni utwór na tym wydawnictwie – rozpoczyna się od
chwytliwej, prostej partii gitary akustycznej i charakteryzuje się najbardziej
melodyjnymi na całym krążku gitarami elektrycznymi – zachwyca zwłaszcza
energiczna końcówka tego instrumentalnego utworu. Album Astra Symmetry zamyka
numer Realms Of Lights – również mocno akustyczny numer, który zdominowany
jest przez wyraźną perkusję i wyróżnia go „prawie” filmowy, spektakularny
klimat.
Zespół
Monkey3 istnieje od niemal piętnastu
lat i wydał do tej pory pięć studyjnych albumów łącząc w swoich utworach wiele
wpływów. Dlaczego więc o twórczości formacji jest tak cicho? Być może dlatego,
że piosenki zespołu na pierwszy rzut oka nie są łatwe w odbiorze – na Astra
Symmetry próżno szukać pełnych energii, charakterystycznych dla rocka i
heavy metalu riffów, czy standardowych wokali. Nowego krążka Monkey3 najlepiej słuchać w skupieniu i
powoli poddawać się kojącemu rytmowi wydawnictwa.
Ocena:
9/10
Paulina
Łyszko
Komentarze
Prześlij komentarz