Steel Panther zagrali w Krakowie [Relacja]


Amerykanie z zespołu Steel Panther ponownie odwiedzili Polskę – muzycy zagrali u nas aż dwa koncerty – 24 września w warszawskiej Progresji i 25 w krakowskim klubie Kwadrat. Zapraszam do przeczytania relacji z niedzielnego występu. 


Ze Steel Panther jest tak, że albo ich kochasz, albo nienawidzisz, a idąc na koncert zespołu dokładnie wiesz, czego się spodziewać. Na pewno będzie spandex, lateks, natapirowane włosy i niezbyt górnolotne, aczkolwiek zabawne piosenki. Ot, po prostu Steel Panther… Zaskoczyło mnie za to oddanie fanów – przed krakowskim koncertem można było spotkać nawet osoby z fryzurami i stylistyką prosto z lat 80. – kicz glam metalu? Nie dla nich.

Jako support wystąpił brytyjski zespół Inglorious, który powstał dość niedawno, bo w 2014 roku. Nie przeszkodziło to jednak zagranicznym mediom okrzyknąć formacji przyszłą gwiazdą rock’n’rolla, czy też drugim Deep Purple. Czy słusznie? Grupę tworzy pięciu muzyków: Nathan James (wokalista; wcześniej muzyk współpracujący z Trans-Siberian Orchestra, czy Uli Jon Rothem), Will Taylor (gitarzysta rytmiczny), Andreas Eriksson (gitarzysta prowadzący), Colin Parkinson (basista) i Phil Beaver (perkusista). Formacja ma na swoim koncie tylko jedno wydawnictwo, wydaną w styczniu bieżącego roku płytę zatytułowaną po prostu Inglorious. Grupa charakteryzuje się także niecodziennym podejściem do rejestrowania materiału – wszyscy muzycy podczas procesu nagrywania znajdują się w jednym pomieszczeniu. Prawdziwie oldschoolowa postawa!

 Zespół miłość do klasycznego rocka przekłada na swoje brzmienie i to faktycznie było słychać podczas pełnego energii, aczkolwiek krótkiego setu. Z kilkuminutowym opóźnieniem muzycy weszli na scenę (chociaż raczej wtargnęli będzie bardziej odpowiednim słowem) i już od pierwszego utworu skutecznie zachęcili zgromadzoną w krakowskim klubie Kwadrat (jeszcze nieliczną) publiczność do zabawy oraz entuzjastycznych reakcji włączających w to nawet skandowanie nazwy zespołu. Takie zjawisko nie zjawia się często podczas występu supportu (chyba, że koncert gwiazdy poprzedza występ innego, równie znanego zespołu). Inglorious udało się zjednać krakowską publiczność!

Formacja w swoim krótkim secie zaprezentowała kilka numerów z wydanej w styczniu debiutanckiej płyty – podczas koncertu można było usłyszeć między innymi: High Flying Gypsy, You’re Mine, czy Girl Got A Gun. Zespół zaprezentował także zupełnie nowy utwór – nigdy dotąd nie publikowany – Taking The Blade, oraz cover zespołu Whitesnake Fool For Your Loving – który w wykonaniu Inglorious wypadł świetnie, energicznie i świeżo. Na pewno będę śledzić poczynania grupy. Czekam też na koncert zespołu w roli headlinera.

Początek koncertu Steel Panther zwiastowało intro, po którym tradycyjnie rozpoczęli swój występ utworem Eyes Of A Panther. Następnie muzycy zagrali Just Like Tiger Woods, po którym nastąpiło przeciągnięte przedstawienie kolejno członków zespołu, opowieści o tym, ile kobiet zaliczył wczoraj Satchel i zapowiedź następnego kawałka – Party Like Tomorrow Is The End Of The World. Podczas tego utworu na scenę powędrowała biało-czerwona flaga z logo zespołu, a na Asian Hooker na scenie pojawiła się pierwsza fanka. Po pełnym drapieżnej energii Turn Out The Lights na prośbę Satchela krakowska publiczność zaśpiewała liderowi grupy Sto Lat z okazji siedemdziesiątych siódmych (sic!) urodzin – w rzeczywistości Michael Starr nie obchodził urodzin 25 września i bynajmniej nie kończył siedemdziesięciu siedmiu lat. Za to ubaw był po pachy

Podczas kilkuminutowego gitarowego solo Satchel oczarował krakowską publiczność wplatając w swój popis znane riffy heavymetalowych klasyków takich jak np.: Master Of Puppets Metalliki, Crazy Train Ozzy’ego Osbourne’a, Paranoid Black Sabbath, czy Sweet Child O’Mine grupy Guns N’ Roses. Wykonywanie solo przy jednoczesnym „graniu” na perkusji? Żaden problem! Podczas krakowskiego koncertu pojawił się także prawie nie wykonywany przez grupę rarytas w postaci akustycznej wersji She’s On The Rag (według Michaela Starra utwór został zagrany na żywo zaledwie siedem razy).

Girl From Oklahoma została wykonana do spółki z zaproszoną na scenę Gabrielą. Następnie zachęcono więcej wielbicielek zespołu, aby weszły na scenę (co jest swoistą tradycją Steel Panther). Dziewczyny mogły pozostać na scenie aż do ostatniego przed bisem utworu, Death To All But Metal. Idąc na koncert Steel Panther spodziewamy się natapirowanych włosów, lateksu i pomalowanych ust i dokładnie to dostajemy – glam metal lat 80. w pigułce. Najlepszym podsumowaniem tego show mogą być słowa jednego z fanów, który przed wejściem do klubu zapytawszy kolegę o reakcję żony na koncert Steel Panther zapytał: I co? Puściła Cię?


Paulina Łyszko

Komentarze