21
października nakładem wytwórni Nuclear Blast ukazał się debiutancki krążek
zespołu Forever Still zatytułowany Tied
Down. Jak wyszło i czy należy się obawiać łatki „modern
metal”?
Zespół
Forever Still powstał w 2013 roku w Kopenhadze,
w Danii. Formację tworzą trzy osoby: wokalistka Maja Shining, Mikkel Haastrup,
który podczas procesu nagrywania odpowiadał za wszystkie instrumenty
zarejestrowane na krążku i Partsch (gitara na żywo). Grupa ma na swoim koncie łącznie
trzy studyjne wydawnictwa – dwie EP-ki (Breaking Free w 2013 roku i Save
Me w 2015) i debiutancki longplay,
na który składa się między innymi materiał z dwóch poprzednich wydawnictw.
Tied
Down ukazał się 21 października
nakładem wytwórni Nuclear Blast i
zawiera aż dziesięć utworów. Album otwiera utwór Scars, który rozpoczyna
się mocnym gitarowym riffem. W miarę rozwoju piosenki Maja pokazuje coraz
większy pazur demonstrując nam spektrum swojego głosu – od delikatnego,
przypominającego nieco wokal Amy Lee z Evanescence, aż po wrzask. Taka
kombinacja zdecydowanie działa na korzyść zespołu. A jak Forever Still podchodzi do tworzenia własnych numerów? „Tak, jesteśmy zespołem ‘zrób to sam [ang. DIY, czyli Do It Yourself] w najszerszym znaczeniu tych słów” –
wyjaśnia Maja Shining. „Mikael i ja
napisaliśmy wszystkie piosenki, a on zagrał na wszystkich instrumentach w
studio, jak również zajmował się nagrywaniem, mixem i masteringiem naszej
muzyki. Ja zajmuję się naszymi teledyskami, zdjęciami zespołu, tworzeniem okładek albumów i innych graficznych
aspektów. Mikkael pracował już jako inżynier dźwięku, kiedy spotkaliśmy się po
raz pierwszy i pracował z największymi gwiazdami w kraju, jak również był uczony
przez Flemminga „Metallicę” Rasmussena. Wszystkich innych rzeczy, które okazały
się niezbędne nauczyliśmy się po drodze. Trudno jest znaleźć ludzi, którzy
zrozumieją twoją artystyczną wizję, nie wspominając już o aspektach finansowych
tego wszystkiego, a grafika i brzmienie są dużą częścią muzyki, więc czemu nie
zrobić tego samemu.” – kontynuuje wokalistka. Imponujące, prawda? Nie
wspominając już o tym, że sposób na „do it yourself” bynajmniej nie wpłynął
negatywnie na wydawnictwo. A może mamy nawet więcej „zespołu w zespole”?!
Once
Upon A Nightmare to jeden z
najbardziej wpadających w ucho i chwytliwych numerów na Tied Down. W piosence
przeważa piękny, czysty wokal i melodyjne gitary. Zwłaszcza ten kawałek
wokalnie przywodzi na myśl głos Amy Lee z Evanescence, ale nie przeszkadza mi
to stwierdzić, że piosenka jest moim ulubionym kawałkiem z niniejszego
wydawnictwa. Formacja doskonale zdaje sobie sprawę z porównań do Evanescence,
In This Moment, czy Lacuna Coil. „Zdecydowanie
możesz narysować proste do gatunku emocjonalnej muzyki z silnymi wokalami i
jestem pewna, że ludzie, którzy kochają tę stronę Evanescence docenią to, co
robimy. Nigdy nie czerpaliśmy żadnej bezpośredniej inspiracji, więc to, co
zainspirowało naszą muzykę jest bardzo podświadome. Jedno jest pewne, słuchamy
wiele różnej muzyki, również poza obrębem gatunku, w którym tworzymy. Myślę, że
jest to silna i dobra droga, żeby nie skończyć brzmiąc, jak ktoś inny.
Najbardziej inspirującymi nas zespołami są NINE INCH NAILS, SLIPKNOT, BJORK,
SMASHING PUMPKINS i PLACEBO.” –
kontynuuje Maja.
Miss
Madness to numer, w którym partie
gitar przeplatają piękne fortepianowe
melodie. Wokal Mai w początkach utworu przywodzi mi na myśl głos Anette Olzon (byłej
wokalistki grupy Nightwish) – ma te same ciepłe tony. Warto zwrócić także uwagę
na delikatną, wysmakowaną gitarową solówkę. Jest to kolejny utwór, który
wyróżnia się na tle reszty kompozycji na Tied Down. Energiczny Awake
The Fire to miła odmiana po względnie spokojnych i delikatnych
poprzednikach. Numer ma niesamowicie chwytliwy początkowy riff oraz refren.
Niestety partie wokalne w końcowym etapie numeru stają się nieco irytujące (bazują
na granicy fałszu i brawury), na szczęście trwa to bardzo krótko.
Breathe
In znowu pokazuje nam ostrzejsze
oblicze Mai, w którym jest jej zdecydowanie „do twarzy”. Save Me rozpoczynają
dźwięki spadającego deszczu i delikatna elektryczna gitara, by później przeistoczyć
się w kolejny delikatny numer, który nawet w refrenie nie pokaże najmniejszych
pazurków. Utwór nie należy do moich faworytów z niniejszego wydawnictwa. Your
Light to następny kawałek powielający strukturę poprzedników. Odnoszę
wrażenie, że na niektóre utwory Forever
Still nie miał po prostu pomysłu.
Alone
po smętnym wstępie wreszcie wnosi
trochę energii w postaci pełnych gitarowych riffów, również wokal jest „nieco
bardziej żywy”, a refren chwytliwy. Break The Glass – nie będę ukrywać –
to po prostu najbardziej przeciętny i najgorszy numer na całym albumie.
Kompletnie bez wyrazu… Wydawnictwo zamyka tytułowy Tied Down – wyróżniający
się partiami gitar kawałek, na który – mam wrażenie – zespół znowu nie miał
pomysłu, przez co pojawiają się pewne sztampowe elementy charakterystyczne dla
twórczości Forever Still. I tak, pod
koniec piosenki moje uszy znowu wyłapują pewne niechciane nuty w wokalu
Shining.
Debiutanckie
wydawnictwo formacji być może nie należy do najbardziej odkrywczych albumów,
ale nie należy też do najgorszych wydawnictw, jakie miałam wątpliwą przyjemność
słuchać. Album trzyma równy poziom – niekoniecznie najwyższy – ale równy. Z
pewnością będę miała oko na rozwój
kariery zespołu.
Ocena:
6.5/10
Paulina
Łyszko
Komentarze
Prześlij komentarz