Meshuggah „The Violent Sleep Of Reason” [Recenzja]


7 października nakładem wytwórni Nuclear Blast ukazał się najnowszy album zespołu Meshuggah zatytułowany The Violent Sleep Of Reason. Tytuł brzmi obiecująco, a co z zawartością?

Ósmy studyjny album zespołu Meshuggah ukazał się 7 października nakładem wytwórni Nuclear Blast. Zespół zapowiadał nowe wydawnictwo jako inne, niż poprzednie albumy grupy. Ale jak wyszło w rzeczywistości? I co tak naprawdę się zmieniło?

„Zasadniczo są to bardziej naturalne dźwięki. Na ostatnich kilku albumach wszystko było naprawione [idealne, bez skazy] i maszynowe [z maszynowym brzmieniem]. W tym wszystko było brane na żywo, coś czego nie robiliśmy od wielu, wielu lat. I to na pewno nie idzie w parze z technicznym metalem. Więc wróciliśmy w stronę bardziej oldschoolowego podejścia - przesłuchać i poznać piosenki zanim je nagramy. Ponieważ na kilku ostatnich albumach naprawdę nie znaliśmy na tyle dobrze piosenek, żeby wykonać je jako zespół podczas procesu ich nagrywania z powodu presji czasu, polityki, dochodu, finansów, etc. Na kilku ostatnich albumach najpierw rejestrowaliśmy perkusję, potem dodawaliśmy gitarę i resztę, i wszystko, potem sprawialiśmy, żeby wszystko brzmiało idealnie; natomiast tym razem zrutynizowaliśmy piosenki [muzykom chodzi o wypracowanie rutyny i dokładne zaznajomienie się z utworami – przyp. P. Ł] i byliśmy w stanie grać wszystko na żywo. Jens był w jednym pomieszczeniu, gitarzyści byli w jednym pomieszczeniu, Dick siedział zaraz obok mojego zestawu perkusyjnego i miał swój wzmacniacz w pokoju obok. Więc w tym znaczeniu jest to old school; metodologia jest podobna do tego, co robiły zespoły w latach 80. i 90.. I ta wibracja wyszła; jest to bardzo słyszalna różnica, bardziej rozlana, ale jednocześnie przynosi energię, której mi osobiście brakowało na kilku ostatnich płytach. Były zbyt idealne – ten jest mniej perfekcyjny, ale w tym znaczeniu, bardziej żywy” – opisuje brzmienie płyty The Violent Sleep Of Reason Tomas Haake.

Grupa zmieniła także podejście do nagrywania partii gitar. „Tak, zmieniliśmy naszą filozofię odnośnie do brzmienia gitar” – wyjaśnia Haake. „Ostatnie kilka albumów było prawie cyfrowe (…). Więc w zasadzie to po prostu czysty sygnał, który następnie możesz wybrać z cyfrowych efektów etc; możesz zmienić rzeczy w późniejszym etapie. Z tym albumem było sześć głośników, sześć par słuchawek w super głośnym pokoju i każdy gabinet był podpięty przy użyciu innych słuchawek – słuchawek Marshalla, słuchawek Orange – i następnie w zależności od piosenki [utwór] był zmiksowany co nieco. Jeśli była piosenka, która była trochę wolniejsza i bardziej sludge’owa mogliśmy dodać więcej wzmacniacza [firmy] Orange, żeby dostać bardziej stonerowy dźwięk. A jeśli jest bardziej metalowa, wtedy najprawdopodobniej użyliśmy setu Marshalla. Więc mięliśmy szansę, możliwość, żeby zmiksować i dopasować do każdej piosenki; więc brzmienie gitary nie jest dokładnie takie same dla każdej piosenki. I to jest ogromną różnicą od Koloss i obZen na przykład, gdzie każda piosenka miała dokładnie to samo brzmienie perkusji i gitar” – kontynuuje muzyk.

Zawierający dziesięć premierowych utworów album rozpoczyna się singlowym kawałkiem zatytułowanym Clockworks. Ten trwający ponad siedem minut numer jest nie tylko najdłuższą piosenką na The Violent Sleep Of Reason, ale także zniewalającą charakterystyczną dla Haake perkusją i zaskakującą kakofoniczną gitarową solówką. Minusem kawałka jest jego długość. A o czym mówi tekst utworu? „To bardziej o patrzeniu na siebie, na to, kim jesteś i o rzeczach, które chcesz w sobie zmienić. I w kontekście tego, jak pracuje twój umysł, jak w zegarku. To pomysł do wyciągnięcia wszystkich małych szpilek i kół ze wszystkiego i coś na kształt przebudowania, żebyś mógł funkcjonować w innej modzie. Jak tytułowy numer wiąże się z tym, co obecnie dzieje się ze światem. Nawet jeśli w moich tekstach narzekam na to, jak nie radzimy sobie z tym, co obecnie dzieje się ze światem także jestem częścią problemu, ponieważ to pewne, że nie robię także z tym wiele. Więc ta piosenka jest spojrzeniem na siebie, na rzeczy, które chciałbym w sobie zmienić” – opowiada Tomas.

Borm In Dissonance to także całkiem przyzwoity, nieco mniej „intensywny” numer, po którym w przeciwieństwie do przydługiego poprzednika odczuwamy niedosyt. Warto zwrócić uwagę na zniewalającą i mniej chaotyczną solówkę. MonstroCity to mój zdecydowany faworyt z tego wydawnictwa – numer wyróżniają mocne, „gęste” riffy” i „wbijający się” do głowy refren. By The Ton z kolei jest nieco wolniejszym utworem, który jest trochę bardziej melodyjny, z całkiem chwytliwymi gitarami. Tytułowy Violent Sleep Of Reason to przykład na to, że Meshuggah są mistrzami „kontrolowanego chaosu”. Utwór zniewala kaskadą gitarowych riffów.

Ivory Tower cechują monumentalne gitarowe riffy i melodyjność, która na standardy zespołu jest naprawdę spora, aczkolwiek melodyjnością tak naprawdę zaskoczy dopiero Stifled, które nadal nie traci meshugowego pazura. Ten numer jest moim kolejnym faworytem z krążka. Nostrum kontynuuje rozpoczęty przez poprzedni utwór muzyczny motyw. Our Rage Won’t Die zdecydowanie przyśpiesza i pokazuje ostre zęby. Wydawnictwo zamyka Into Decay – bardziej „surowy” kawałek.

Meshuggah podeszła do nagrania niniejszego wydawnictwa w odmienny sposób – zespół najpierw „ogrywał” numer, a dopiero potem rejestrował uzyskując przy tym mniej cyfrowe brzmienie i to im się opłaciło – widać (a raczej słychać), że utwory są dopracowane, żeby nie powiedzieć dopieszczone do granic możliwości przy czym mniej „syntetyczne”. Wydawnictwo The Violent Sleep Of Reason nieco różni się od poprzednich krążków także melodyjnością (spokojnie, nie jest to jednak zbyt drastyczna zmiana) - nadal otrzymujemy 100% Meshuggi w zespole Meshuggah. Dla mnie to wydawnictwo jest po prostu zbyt jednolite, przez co momentami staje się męczące.


Ocena: 8,5/10

Paulina Łyszko 

Komentarze

Prześlij komentarz