Pelander „Time” [Recenzja]


14 października nakładem wytwórni Nuclear Blast ukazał się debiutancki album Pelander zatytułowany Time. Jak wypadł solowy projekt Magnusa Pelandera?


Magnus Pelander – multiinstrumentalista znany z zespołu Witchcraft postanowił ponownie zająć się swoją solową karierą i tak narodził się projekt Pelander i debiutancki krążek zatytułowany Time.

Wydawnictwo zawiera zaledwie sześć utworów, ale tą małą ilość rekompensuje czas trwania kawałków – najdłuższy z nich trwa prawie dziesięć minut, a najkrótszy „zaledwie” trzy minuty, czterdzieści trzy sekundy. Cóż, nie są to radiowo „przyjazne” numery! Album otwiera utwór Umbrella, ale spokojnie – nie jest to cover pewnego popularnego popowego numeru, a autorski kawałek Magnusa. Ta niezwykle klimatyczna, akustyczna piosenka przywodzi mi na myśl irlandzki folklor. Akustyczne gitary, użycie fletu, skrzypiec i przejmujący, nostalgiczny, ale jednocześnie kojący głos Magnusa Pelandera (oraz ciepły, kobiecy wokal wspomagający) sprawia, że chętnie usłyszałabym go podczas małego, klubowego koncertu. Bo tak właśnie należy słuchać tej muzyki – podczas intymnego koncertu albo w domowym zaciszu.

Family Song wokalnie oscyluje pomiędzy zachwytem, a irytacją demonstrując czystą barwę głosu i denerwującą manierę, która przywodzi na myśl zbytnie staranie się i… fałszywe nuty. Kompozycyjnie numer zbliżony jest do swojego poprzednika. The Irony Of Man to kolejny świetny akustyczny utwór. Kawałek w przeciwieństwie do swojego poprzednika nie irytuje wokalnie – wręcz przeciwnie, ma w sobie tę samą barową nostalgię, co Umbrella. Warto zwrócić w nim uwagę na partie gitary akustycznej i zamykający piosenkę kobiecy „chórek”.

 True Colour otwierają piękne, proste partie akustycznej gitary. Sposób śpiewania Magnusa Pelandera w tym numerze ponownie zahacza o „irytującą manierę”. Na szczęście braki w utworze rekompensuje środkowa energiczna akustyczna „solówka”, która niestety zbyt szybko się kończy! Największą wadą numeru jest zdecydowanie jego długość – ten trwający ponad osiem minut utwór zdaje się nie mieć końca. Ten składający się z kilku części numer spokojnie mógłby skończyć się po pięciu minutach i tak nikt nie odczułby straty. Precious Swan to trwający ponad dziewięć minut utwór (sic!), który znowu sprawia, że odnoszę wrażenie, że w wysokich partiach Magnus fałszuje… (dodajmy, że nie są one aż TAK wysokie). Do tego numer tak, jak poprzednik jest zbyt długi i smętny.

Tytułowy Time zamyka to sześcioutworowe wydawnictwo. Ten akustyczne (jakby mogło być inaczej!) utwór nie jest być może majstersztykiem, ale przynosi ukojenie po dwóch poprzednich, zbyt długich numerach i kakofonicznych dźwiękach środkowych partii Precious Swan. Ale czy należy do moich ulubionych piosenek z niniejszego wydawnictwa? Zdecydowanie nie.

 Album Time to bardzo specyficzne wydawnictwo, które z całą pewnością nie jest dla każdego i do słuchania w każdych warunkach. Akustyczne, spokojne, melancholijne… te słowa najlepiej oddają charakter debiutanckiego albumu Pelander. Ten spójny krążek momentami może usypiać, ale są też na nim utwory, które bardzo chętnie usłyszałabym podczas małego, klubowego koncertu. Intymna atmosfera małego gigu najlepiej odda charakter tej ascetycznie akustycznej płyty.


Ocena: 6.5/10


Paulina Łyszko

Komentarze