The Agonist „Five” [Recenzja]


Kanadyjczycy z zespołu The Agonist wydali piąty studyjny krążek zatytułowany po prostu Five. Wydawnictwo ukazało się 30 września nakładem wytwórni Napalm Records.

Zespół The Agonist powstał w 2004 roku w Montrealu. Do marca 2014 roku wokalistką formacji była obecna frontmanka zespołu Arch Enemy – Alissa White-Gluz. Nową wokalistką zespołu została Vicky Psarakis. Dla zespołu The Agonist album Five będzie piątym krążkiem, natomiast dla Psarakis drugim albumem w szeregach formacji. Jak wyszło?

Recenzując najnowszy krążek The Aginst nie mam zamiaru porównywać Psarakis do White-Gluz – uznajmy tamten etap kariery zespołu jako definitywnie zamknięty rozdział i skupmy się na nowych kompozycjach oraz obecnym wokalu grupy. Piąty studyjny krążek formacji zatytułowany po prostu Five zawiera aż czternaście nowych kompozycji o zróżnicowanym charakterze – znajdziecie tam zarówno połączenie elementów death metalu i metalcore’u, ale także subtelne, delikatne instrumenty. Jednak po kolei… Album rozpoczyna singlowy The Moment, który łączy w sobie mocne instrumenty, ostry wokal, orientalny klimat z delikatnym głosowym alter ego Psarakis, które idealnie dopełnia refren piosenki. Ten chwytliwy numer nie tylko wgryza się w naszą pamięć, ale także świetnie obrazuje to, czego możemy spodziewać się na reszcie tego wcale nie oczywistego wydawnictwa.

The Chain rozpoczynają pędzące, mocne gitary, które dominują w całym kawałku. Mroczny głos wokalistki świetnie dopełnia energiczne i bezlitosne gitarowe riffy. The Anchor And The Sail utrzymana jest w podobnym tonie, co poprzedni numer. W piosence tak samo wyeksponowano nieco mroczniejszy głos Vicky (mowa o partiach śpiewanych „naturalnie”). Niestety w tym utworze refren wykonywany jest w taki sposób, że po prostu mnie irytuje. Uważam, że psuje on odbiór reszty utworu. The Game to nieco chaotyczny numer wyróżniający się pełnymi poweru partiami gitar, które dominują w całym kawałku. W przeciwieństwie do swojego poprzednika The Game ma urzekający refren.

The Ocean to dopracowany, chwytliwy numer, w którym zdecydowaną przewagę ma melodyjny, dźwięczny i naturalny głos Psarakis (w piosence nie brakuje także odpowiedniej ilości drapieżności). Vicky śpiewa „Take your time and listen…”, więc poświęć swój czas i zwróć uwagę szczególnie na ten właśnie numer! The Hunt rozpoczynają mocne, powolne riffy, które razem z delikatnym wokalnym intro pozornie zwiastują delikatny numer. Jednak pozory lubią mylić… Być może The Hunt nie jest najszybszym i najmocniejszym numerem z demonicznym wokalem, ale potrafi także pokazać ostre, długie pazury. The Raven Eyes zaskoczy was swoją balladowością. W utworze można usłyszeć akustyczną gitarę, fortepian, skrzypce i zmysłowy głos Vicky. Podoba mi się szczególnie „zabawa głosami” pod koniec piosenki. Delikatniejsza, subtelna wersja The Agonist wypada świetnie pośród energicznych, mocnych numerów i jest jednym z moich ulubionych kawałków z płyty Five. Utwór The Wake to krótki, całkowicie instrumentalny kawałek (pod koniec stricte orkiestrowy) z pięknymi partiami fortepianu, fletu i skrzypiec. Czy nadal mówimy tu o nowej płycie The Agonist?! Tak.


The Resurrection wraca w dobrze nam znane mocne rejony z pełnymi energii, chwytliwymi riffami i drapieżnym wokalem. The Villain to jeden najbardziej brutalnych i mocnych kawałków na tym wydawnictwie, ale numer ma coś jeszcze… świetne, wyraziste gitary! The Pursuit Of Emptiness znowu hipnotyzuje partiami instrumentów i wokalem. The Man Who Fell To Earth to mój kolejny faworyt z tego krążka – nieco wolniejszy, z klimatycznymi gitarami, ale nie pozbawiony pazura. The Trial charakteryzuje się złowieszczym, wyraźnym wokalem i porywającymi riffami. Zespół The Agonist na koniec (jako bonus) zostawił nam coś na deser, wisienkę na torcie… cover Hozier Take Me To Church – jednego z najbardziej znienawidzonych przeze mnie numerów. Jak wyszło? Utwór zyskał zupełnie nowy charakter, ale mimo wszystko nie zapałam do niego miłością. Jeśli jednak mam wybierać, to zdecydowanie wolę tę wersję.

The Agionist swoim piątym studyjnym albumem, a drugim w karierze Vicky Psarakis podąża w nieco innym kierunku. Płyta być może nie jest aż tak brutalna, za to zespół na Five z powodzeniem łączy ciężkie kawałki z delikatnymi balladowymi elementami i nieźle im to wychodzi. Zarejestrowane na nowym krążku numery dowodzą także, że formacja pewniej czuje się z nową wokalistką, która nie boi się pokazać nam od każdej wokalnej strony – zarówno tej charakterystycznej dla death metalu, jak i tej subtelnej, balladowej. Już teraz nie mogę doczekać się następnego wydawnictwa zespołu, które być może pokaże nam formację od zupełnie innej strony.

Ocena: 8,5/10

Paulina Łyszko
  

Komentarze