Najnowsze studyjne wydawnictwo zespołu
Hammerfall ukazało się 4 listopada nakładem wytwórni Napalm Records. Jak wypadł
album Built To Last? Dobry power
metal nie jest zły?
Hammerfall powstał w 1993 roku w szwedzkim Goteborgu, czyli w
czasach, które były bardziej przyjazne grunge’owi, niż często pełnemu przepychu
i teatralności metalowi. Tym bardziej może dziwić nas wybór muzycznej ścieżki
przez członków zespołu zarówno w początkowych etapach kariery, jak i w późniejszych
latach. Formacja w swojej muzyce zdecydowała się na wybór tego, czego tak modny
wtedy grunge nie pochwalał. Chyba nie musze dodawać, że power metal nadal ma
się całkiem nieźle, a grunge…
Następca
wydanego w 2014 roku krążka (r)Evolution i jednocześnie pierwszy
wydany pod skrzydłami wytwórni Napalm
Records album zatytułowany Built To Last zawiera aż dziesięć
premierowych kompozycji. Wydawnictwo rozpoczyna utwór Bring It! – energetyczny
i pędzący bez opamiętania od pierwszej sekundy. Wokalnie przywodzi na myśl
poczynania zespołu Helloween, a pod względem kompozycyjnym stanowi
energetyczną, gitarową bombę. Warto zwrócić uwagę na solówkę i chóralne partie,
które usłyszycie pod koniec piosenki. Jest to jeden z „tych” numerów, które z
powodzeniem sprawdzą się podczas koncertu formacji (na początku przyszłego roku
– 4 lutego - będzie można zobaczyć Hammerfall w towarzystwie Gloryhammer i Lancer w warszawskiej Progresji).
Hammer
High rozpoczynają bębny, do
których dołącza chór śpiewając refren (i wiedzie w utworze główny prym). Ten
numer wyraźnie pokazuje skąd formacja czerpała swoje muzyczne inspiracje. Tekst
piosenki także nie jest pozbawiony tego charakterystycznego pierwiastka metalu
lat 80. – możemy w nim usłyszeć między innymi, że Hammerfall „protecting the steel” (z ang. ochrania stal). W końcu
co to za power metal bez odpowiedniej ilości stali, co nie? Manowar może być dumny, ale już dość
kąśliwości…
The
Sacred Vow został zaprezentowany
fanom jako jeden z singli promujących wydawnictwo. Szczerze mówiąc po
zapoznaniu się z tym numerem nie byłam nim jakoś szczególnie zachwycona. Jednak
w zestawieniu z resztą utworów zawartych na Built To Last naprawdę
się wyróżnia. Akustyczne partie i chwytliwe, chóralne partie sprawiają, że jest
jednym z lepszych kawałków na tym dość spójnym wydawnictwie.
Dethrone
And Defy znowu ma w sobie tę
„helloweenowatość”. Melodyjne, chwytliwe partie i energiczne gitary oraz intrygujące
wokalne partie sprawiają, że jest mocnym punktem na albumowej traciliście.
Warto zwrócić uwagę szczególnie na rozbudowane gitarowe i chóralne partie. Minusem
numeru niestety jest jego długość – trwający ponad pięć minut utwór pod koniec
zaczyna być nudny, a słuchacz zastanawia się, kiedy dobiegnie on wreszcie końca.
Albo będziecie go kochać, albo nienawidzić - jedno jest pewne – na pewno nie
przejdziecie obok niego obojętnie. Kawałek uosabia pompatyczny power metal pełną
gębą. Twilight Princess to spokojna ballada z delikatnymi gitarowymi
riffami i nostalgicznym wokalem.
Stormbreaker
znowu przywraca energię na
wydawnictwie. Utwór wyróżniają nieco cięższe gitary i chwytliwy riff przewodni
(ale nie oczekujcie zbyt wiele – nadal jest melodyjnie do aż do znudzenia).
Tytułowy Built To Last to kolejny chwytliwy numer z rozbudowanymi
chóralnymi partiami. The Star Of Home to mój zdecydowany
faworyt z tego wydawnictwa! Dlaczego? Ponieważ oprócz charakterystycznych
powermetalowo-hammerfallowych składowych ma także ostre, szybkie gitary, które
nie są już tak „przesłodzone”, jak poprzednie riffy. New Breed także zapowiada
się nieźle. Niestety początkowe, mocne i ostre riffy zapowiadają utrzymany w
średnim tempie nudny numer, co prawda z chwytliwym, ale za to irytującym
tekstem. Nie rekompensuje tego nawet świetna gitarowa solówka. Wydawnictwo
zamyka utwór Second To None – wolny kawałek, który wyróżnia średniowieczna
przewodnia melodia. Niestety piosenka, tak jak poprzedniczka jest po prostu
nudna i rozwlekła.
Muszę
przyznać, że nowy album Hammerfall
wprawił mnie w małą konsternację. Owszem, wydawnictwo ma wiele porywających
momentów i na pewno spodoba się fanom zespołu, zastanawiam się tylko, czy dla
„zwykłego” słuchacza nie będzie to za dużo. Zbyt wiele pompatyczności, lekkich,
żeby nie powiedzieć błahych teksów oscylujących wokół typowych dla tego gatunku
słów-kluczy (wiecie: stal,stal, stal… ) i oklepanych aż do bólu motywów. Zastanawiam
się też, gdzie leży granica pomiędzy inspiracją, a parodią. Hammerfall leży gdzieś pośrodku
zmierzając w stronę parodii tego, co w power metalu lubimy. Zastanawiam się,
ile może znieść nie-fan formacji przypadkowo sięgając po niniejsze wydawnictwo.
Ocena:
6/10
Paulina
Łyszko
Komentarze
Prześlij komentarz