Black Star Riders „Heavy Fire” [Recenzja]


3 lutego br. nakładem wytwórni Nuclear Blast Records ukazał się kolejny studyjny album zespołu Black Star Riders. Jak wyszło? Dlaczego recenzja ukazała się tak późno?

Przyznam się Wam do czegoś – kiedy zespół Black Star Riders zapowiedział wydanie swojego trzeciego studyjnego wydawnictwa, albumu Heavy Fire, a w sieci zaczęły pojawiać się pierwsze klipy promujące wydawnictwo jakoś specjalnie nie zachwyciłam się tym materiałem. Chociaż lepiej można by to ująć słowami „przeszłam obok niego obojętnie”. Wszystko zmieniło się, kiedy przez przypadek w jednej z krajowych radiostacji nadających nieco cięższe brzmienia usłyszałam singiel When The Night Comes In – łagodnej petardy. Wtedy pomyślałam, że warto dać temu wydawnictwu szansę…

Za wyprodukowanie albumu Heavy Fire odpowiedzialny jest Nick Raskulinecz – znany między innymi ze współpracy z Foo Fighters, Deftones, Rush i zespołem Apocalyptica. Wydawnictwo zawiera aż dziesięć spójnych stylistycznie utworów. Krążek otwiera tytułowy Heavy Fire – mocno gitarowy numer w klasycznym rock’n’rollowym stylu i powiewem świeżości. Piosenka sprawia wrażenie prostej – jestem pewna, że proces nagrywania numeru sprawił muzykom wiele frajdy. „To album pokazujący najlepsze, czego możemy dokonać, jako pisarze i muzycy. I album, o którym uważamy, że będzie miał rzeczywiste oddziaływanie pomiędzy naszą publicznością. Byliśmy podekscytowani tworząc go i myślimy, że fani Black Star Riders będą jeszcze bardziej podekscytowani słysząc go” – mówi Scott Gorham.

Wspomniany już wcześniej utwór When The Night Comes In to najlepsza kompozycja na niniejszym krążku – szybki, energiczny, z chwytliwym refrenem, świetną gitarową solówką… Numer z całą pewnością jest koncertową petardą! Dancing With The Wrong Girl to kolejny wyróżniający się na tle innych kompozycji utwór. Jednoczesna lekkość tego kawałka (przez co z pewnością wzrasta prawdopodobieństwo zagrania piosenki w radio) i oldschoolowo-rock’n’rollowy vibe sprawiają, że z pewnością będzie to ulubiony utwór wielu fanów grupy.

Who Rides The Tiger rozpoczyna się od partii energetycznej perkusji i gitarowego riffu, który budzi odległe skojarzenia z zespołem Motorhead; zdecydowanie najszybszy i najmocniejszy numer na płycie. Po energetycznej bombie nadchodzi czas na odrobinę wytchnienia, które przynosi Cold War Love – spokojny, delikatny kawałek, który sprawia, że „egzamin na najlepszą balladę na płycie” Panowie z Black Star Riders mają zdany na szóstkę. Testify Or Say Goodbye to chwytliwy, prawie „taneczny” numer, który także będzie (albo już jest) „koncertowym wymiataczem”.

Thinking About You Could Get Me Killed już samym tytułem intryguje, nieprawdaż?! Wyeksponowany bas dodaje odpowiednią dawkę brudu piosence i razem z melodyjnym refrenem, świetnymi solówkami (zwłaszcza druga pokazuje długie, ostre pazury) sprawia, że zaraz po When The Night Comes In (albo na równi z nim?) jest moim ulubionym kawałkiem z płyty. True Blue Kid zachwyca partiami gitar! Ticket To Rise wyzwala we mnie mieszane uczucia – piosenka jest świetna, melodyjna i chwytliwa, z jednym małym zgrzytem – odnoszę wrażenie, że pierwsza fraza zaśpiewana przez damski chórek jest wykonana nieczysto. Cóż, jeśli to był zamierzony efekt, to wzbudził we mnie tylko irytację. Wydawnictwo zamyka Letting Go Of Me cechujący się rozbudowaną, popisową solówką.

Nie przypuszczałam, że nowe wydawnictwo od Black Star Riders aż tak mi się spodoba – być może nie jest wybitne, być może sprawia wrażenie płyty, do której nie trzeba było się zbytnio przykładać, ale nagrać tak melodyjną, rockową i jednocześnie nie podążającą nadmiernie w stronę tandetnego popu też trzeba umieć. Od premiery Heavy Fire minęły równo dwa miesiące i dokładnie tyle czasu zajęło mi docenienie tej płyty. Cóż… lepiej późno, niż wcale!

Ocena: 8.5/10






Komentarze