12 maja nakładem wytwórni Napalm Records
ukazał się nowy studyjny album kanadyjskiej grupy Kobra And The Lotus
zatytułowany Prevail I (tak, formacja
planuje wydać kontynuację krążka zatytułowaną Prevail II). Jak wypada to wydawnictwo?
Powstały
w 2009 roku zespół Kobra And The Lotus
planuje na ten rok nie lada gratkę dla swoich fanów – klika dni temu nakładem
wytwórni Napalm Records ukazał się
album Prevail I, a jeszcze w tym roku mamy doczekać się kontynuacji
wydawnictwa, czyli płyty Prevail II.
Zawierający
aż dziesięć premierowych kompozycji album Prevail I otwiera tajemniczy Gotham.
Ten melodyjny numer rozpoczyna się wpadającym w ucho damskim chórkiem,
by po chwili przejść do energicznego riffu i mocnego, melodyjnego wokalu Kobry Paige. Piosenka pokazuje, że
formacja wraca w całkiem niezłym stylu. TriggerPulse zdecydowanie zwalnia
tempo, choć potrafi pokazać pazurki za pośrednictwem całkiem niezłych i mocnych
riffów, które ratują ten numer. Dlaczego ratują? Ponieważ wokal w piosence jest
hm… najlepszym określeniem będzie – dziwny. Kobra Paige próbuje śpiewać bardziej przeciągle i poważnie, przez
co efekt końcowy wychodzi sztucznie. Do wokalistki zdecydowanie bardziej pasują
energiczne, rockowe kawałki, niż rozwlekłe wokalnie pop-rockowe ballady bez
polotu tworzone zapewne bardziej z myślą o radiowym sukcesie. Dla mnie tego
numeru równie dobrze mogłoby zabraknąć na tym krążku.
You
Don’t Know to zdecydowanie
najlepszy numer na płycie! Mocny, w niektórych partiach iście metalowy,
wydający się być wprost stworzonym do machania głową (zwłaszcza początek numeru).
Moją uwagę zwróciły przede wszystkim intrygujące partie perkusji – przypominające bębny wojenne, które dodają
piosence charakteru i odpowiedniej dawki ciężkości. Właśnie w takim repertuarze
głos Paige sprawdza się najlepiej, a
partie gitar dodatkowo dodają wyrazistości piosence tworząc całkiem smaczny
kąsek. Specimen X (The Mortal Chamber) od razu uderza między oczy
riffem otwierającym kawałek. W utworze słychać nieco hinduskich wpływów, które
korespondują z okładką wydawnictwa. W tym trwającym ponad sześć minut numerze
wokal jest „tylko tłem”, dodatkiem do rozbudowanych instrumentalnych partii
razem tworząc intrygującą mieszankę.
Light
Me Up znowu przybiera balladowy
charakter, jednak w tym przypadku jest to udana próba. Delikatny, ale nie
pozbawiony wyrazistości i ciężkości numer okraszono dobrze brzmiącym wokalem
tworząc niezły kawałek, w którym nie czuć sztuczności i twórczego wymuszenia. W
tym przypadku Kobra And The Lotus zdali
egzamin. Manifest Destiny wyróżnia się spośród reszty utworów swoim
pozytywnym wydźwiękiem. W Victim ponownie możemy usłyszeć (tym
razem całkiem wyraźnie) inspiracje kulturą hinduską. Check The Phyrg rozpoczyna
się kaskadą riffów, mających w sobie nieco egzotycznego vibe’u, które zapowiadają
trwający ponad cztery minuty, całkowicie instrumentalny numer.
Hell
On Earth wywołuje we mnie mieszane uczucia – z jednej strony ma
świetne partie gitar i całkiem niezły (i do tego chwytliwy) tekst, z drugiej
momentami dobija wokalem… Wydawnictwo zamyka tytułowy Prevail – którego
piszcząca zapowiedź przyprawiła mnie o dreszcze (kto wpadł na taki pomysł?!). Instrumentalnie
jest całkiem nieźle – mamy pędzące gitary, chwytliwe melodie, ale znowu „leży”
wokal. Kobra Paige w tym kawałku
śpiewa zbyt wysoko na swoje warunki, do tego z dziwną manierą, co rzutuje na
odbiór całego utworu (w pewnym momencie odnoszę także wrażenie, że słyszę
fałsz).
Prevail
I ma lepsze i słabsze momenty. Z
całą pewnością krążek porywa warstwą instrumentalną (czego nie można powiedzieć
o wokalu). Jestem również przekonana, że niektóre z wyżej wspomnianych numerów
świetnie sprawdzą się podczas koncertów grupy. Kobra And The Lotus zapowiedziała wydanie – użyję terminologii charakterystycznej
dla środowiska filmowego – sequela płyty
– albumu Prevail II. Oby to wydawnictwo było lepsze od pierwszej części.
Czasami przecież zdarza się, że kontynuacja przerasta pierwowzór…
Ocena:
6/10
Komentarze
Prześlij komentarz