Z okazji promocji najnowszej płyty – krążka Siadaj, nie gadaj – udało nam się porozmawiać z zespołem Łysa Góra o nowym wydawnictwie, występie w programie "Mam Talent" i o nadchodzących planach koncertowych.
Jak to wszystko się zaczęło? Skąd pomysł na nazwę zespołu? Opowiedzcie o początkach formacji.
Zespół powstał dość spontanicznie. Idea połączenia folkowych pieśni z energetyczną metalowo – rockową oprawą powstała w głowach Marty (wokal), mojej (perkusja) i Doroty (wokal) na jednej z imprez przy ognisku podczas śpiewania ludowych „standardów”. Dziewczyny miały już za sobą doświadczenie w postaci udziału w warsztatach związanych ze śpiewaniem pieśni białogłosowych, a dodatkowo Dorota przez wiele lat zajmowała się odtwórstwem historycznym. Muzyka folkowa z całą swoją żywiołowością, harmonią i klimatem wydawała nam się doskonale pasować do rytmiki, współbrzmień i dynamiki muzyki metalowej. Co do nazwy zespołu. W związku z tym, że fascynuje nas kultura i tradycja naszych przodków, nazwa Łysa Góra pojawiła się naturalnie – po pierwsze jako silny ośrodek kultury słowiańskiej, po drugie jako symbol Gór Świętokrzyskich – miejsca, z którego wywodzi się dwoje z trojga założycieli zespołu. Co więcej, trio dziewczyn szalejących na scenie w rytm mocnych dźwięków przywodzi na myśl obrazy rodem z nocy na Łysej Górze.
Waszej muzyki nie da się tak do końca określić mianem folk metalu. Jak określilibyście wasze brzmienie?
Chcieliśmy i zawsze będziemy chcieli uciekać od schematów m.in. typowego folk metalu, choć w naszej muzyce słychać jego echa. Wiadomo, że zawsze zaszufladkowanie pozwala ludziom na pierwsze wyobrażenie sobie jaką muzykę reprezentujemy bez zbytniego wgłębiania się w materię, ale pewnie niejedną osobę nastawioną na typowy folk metal pozytywnie zaskoczyliśmy, lub być może też rozczarowaliśmy po pierwszym przesłuchaniu. Stawiamy na dość nowoczesne, często progresywne aranże harmoniczno- rytmiczne i myślę, że łączenie tego sosu z pięknymi melodiami ludowymi jest i będzie naszą cechą rozpoznawalną. Oprócz metalu na ostatniej płycie można znaleźć elementy funky, rocka, jazzu czy psychodelii. Nie interesuje nas odgrywanie utworów folkowych w wersji jeden do jednego. Zawsze będziemy dążyli do stylizacji unikając dosłowności. Czasem żartobliwie z dystansem do siebie określamy się mianem wieś – metalu, częściej po prostu – heavy folkiem.
Poruszanie ludowej tematyki nie należy do najłatwiejszych. Trudno jest zaaranżować taki materiał? Na co zwracacie uwagę dokonując wyboru materiału?
Muzyka ludowa to bogactwo dźwięków i rytmów. W naszych aranżacjach wykorzystujemy przede wszystkim oryginalne melodie i teksty. Rytm, czy metrum czasem zmieniamy dostosowując je do naszych pomysłów. Dużo pieśni, który znalazły się na naszych płytach została dobrana dzięki współpracy z fundacją OVO, w której warsztatach z pieśni białogłosowych brały udział nie tylko nasze wokalistki, ale też inni członkowie zespołu. Dzięki warsztatom organizowanym przez tę fundację mogliśmy ich posłuchać, zapoznać się z transkrypcją tekstów, często pisanych w oryginale cyrylicą i później pomyśleć, z którymi z nich chcielibyśmy się zmierzyć pod szyldem Łysa Góra. Zwracamy uwagę na charakter danego utworu i dążymy do tego, żeby urozmaicił cały album, w jakiś sposób odróżniał się od innych utworów na nim.
Co urzekło Was w kulturze słowiańskiej, że zdecydowaliście się oprzeć na niej swoją twórczość, czerpiąc nie tylko z polskiego folkloru?
Przede wszystkim to, że my tkwimy w niej kulturowo i regionalnie. Z jednej strony muzyka słowiańska ma pewien transowy, szamański i rzewny klimat, który wciąga i ciężko mu się oprzeć. Z drugiej strony jest w niej wiele utworów o żartobliwym, swojskim charakterze. Reprezentują obie strony życia i tę jasną i ciemniejszą. Tę różnorodność staramy się też wplatać w swoją twórczości, dlatego też na naszym ostatnim albumie znajdziecie i utwory nastrojowe, nostalgiczne jak „More Sokol Pie”, czy „Sztoj Pa Moru”, jak i bardziej skoczne, lżejsze w odbiorze – chociażby „Oj, Na Stawu”, czy „Rypni Kalinkę.” Muzyka słowiańska to też piękna białogłosowa technika śpiewania, która doskonale współgra z ciężkimi riffami.
Czy z perspektywy czasu występ w programie „Mam Talent” był dobrym pomysłem? Jak wspominacie tę przygodę? Jakie korzyści wyniósł zespół?
Wspominamy to jako fajną przygodę i sprawdzenie siebie w warunkach dość dużego stresu. Dostaliśmy pewnego dnia propozycję udziału w programie i po przemyśleniu zgodziliśmy się traktując to jako wyzwanie i oczywiście nadzieję na promocję zespołu. Na pewno staliśmy się przez to bardziej rozpoznawalni, ale bardzo dużych korzyści promocyjno-koncertowych nie osiągnęliśmy. Nie jest to program stricte muzyczny i być może dlatego nie było zbyt dużego odzewu. Na pewno był to jakiś krok do przodu i nie żałujemy, że go zrobiliśmy.
Wasza nowa płyty – krążek „Siadaj, nie gadaj” – ukazała się 6 maja. Skąd pomysł na wykorzystanie fragmentu obrazu Adama Kołakowskiego na okładce płyty?
Na malarstwo Adama Kołakowskiego trafiliśmy przypadkiem i od razu zagrały emocje. Stwierdziliśmy, że doskonale współgrają z naszą muzyką i fantastycznie byłoby mieć choćby element obrazu artysty na naszej okładce do „Siadaj, nie gadaj” Zadzwoniliśmy i udało się. Okazało się, że jeden z Jego obrazów przedstawiający babę z siekierą siedzącą na kogucie idealnie oddaje tytuł płyty i uzyskaliśmy zgodę na wykorzystanie go, za co jeszcze raz niezmiernie dziękujemy. Cieszymy się bardzo, ponieważ uważamy, że okładka zawsze powinna być ważnym elementem całości artystycznej albumu.
Jak opisalibyście zawartość nowej płyty
komuś, kto jeszcze nie słyszał krążka?
„Siadaj,
nie gadaj” jest albumem, który zabierze Was w
podróż od Bałtyku aż po Bałkany, podróż zainspirowaną kulturą ludową
najciekawszych zakątków Europy. Tradycyjny, białogłosowy śpiew osadzony jest tu
w brzmieniu metalowej sekcji rytmicznej z bogatym instrumentarium. Oprócz
metalu i folku znajdziecie tu też elementy rocka, progresji, psychodelii,
funky, czy nawet jazzu. Album jest też dość urozmaicony klimatycznie. Miejscami
jest skocznie, miejscami transowo, a miejscami nostalgicznie. Oprócz
tradycyjnych rockowych instrumentów usłyszycie tu też saz, cymbały, didgeridoo,
wszelkiej maści bębenki i grzechotki i oczywiście wszechobecne skrzypce.
Kobiece wokale wspierane są tu i ówdzie męskimi partiami basu. Wszystko
połączone klamrą słowiańskiego klimatu.
Planujecie trasę koncertową? Gdzie
będzie można posłuchać Was w najbliższym czasie?
Wiosną
zagraliśmy kilka koncertów, ale planujemy też trasę jesienną. W najbliższym
czasie gramy koncert na Fantasmazurii w Ostródzie 17.06 wraz Runiką i
Żywiołakiem. Później w Warszawie w Proximie 24.06 możecie nas usłyszeć w finale
konkursu Emergenza. W międzyczasie 23.06 z akustycznymi wersjami naszych
utworów wraz z chórem Quasi Coro pokażemy się na Nocy Kupały w naszym rodzinnym
Piasecznie. Do zobaczenia pod sceną!
Komentarze
Prześlij komentarz