Cellar Darling „This Is The Sound” [Recenzja]


30 czerwca nakładem wytwórni Nuclear Blast Records ukazało się debiutanckie wydawnictwo zespołu Cellar Darling zatytułowane This Is The Sound. Jak wypada krążek?


Cellar Darling powstał w lecie 2016 roku na gruzach poprzedniego składu szwajcarskiej formacji Eluveitie. Grupę tworzą: Anna Murphy (wokal, hurdy gurdy), Ivo Henzi (gitara i bas) oraz Merlin Sutter (perkusja). Muzycy tuż po rozstaniu z poprzednią kapelą zaczęli razem tworzyć nowy materiał w oparciu o ciężkie, gitarowe riffy, energetyczną perkusję, unikatowy głos Murphy doprawione brzmieniem hurdy gurdy. Innymi słowy – założeniem zespołu było „przenieść folkowe opowieści do współczesności”. Grupa we wrześniu ubiegłego roku własnym sumptem wydała pierwszy singiel zatytułowany Challenge, który zwrócił na nich uwagę wytwórni Nuclear Blast Records i zaowocował kontraktem.

Zawierające zaledwie czternaście (sic!) utworów This Is The Sound to wydawnictwo, które jednocześnie kocham i nienawidzę. Co wzbudza we mnie aż tak skrajne emocje? Przede wszystkim powodem jest długość krążka, który spokojnie mógłby zawierać osiem, dziewięć numerów. Nie tylko nie wywoływało by to u słuchacza znudzenia i zniecierpliwienia, ale w skondensowanej formie wydobyło by z wydawnictwa to, co najlepsze. Drugim powodem jest „popowatość” utworów. Nie zrozumcie mnie źle – to jest całkiem przyzwoity krążek – gdyby tylko dokonano lepszej selekcji piosenek! Ale po kolei…

Album rozpoczyna Avalanche – numer, w którym główną rolę grają świetne partie instrumentów skrzypcowych, a całość dopełnia delikatny, hipnotyczny wokal Murphy doprawiony ciężkimi riffami. Zdecydowanie jest to najlepszy utwór na płycie! Black Moon wprowadza więcej energii i mocy za sprawą otwierającego utwór gitarowego riffu. Pełen niepokoju wokal tak, jak w poprzednim numerze ma w sobie coś hinduskiego. Challenge ma niesamowitą linię melodyjną wykonaną na hurdy gurdy, za to sam numer jest zdecydowanie popowy (tylko leciutko doprawiony gitarami). Czy wyszło mu to na dobre oceńcie sami. Dla mnie jest zbyt radio friendly. Hullaballo znowu pokazuje ostrzejsze wydanie Cellar Darling i jeśli mam być całkowicie szczera – właśnie tę inkarnację formacji wolę.








Six Days znowu ma to dziwaczne frazowanie w wokalu Murphy, które przywodzi dalekie „mantryczne” skojarzenia. Nie jestem do końca pewna, czy taki zabieg w niemal każdym utworze działa na korzyść wydawnictwa - album staje się jednostajny. Ponadto w wyższych partiach śpiewanych przez Annę momentami słychać odrobinę fałszu. Warto jednak zwrócić uwagę na linie fortepianu i fletu w tym utworze. Singlowy The Hermit to kolejna świetna kompozycja pokazująca, że Cellar Darling zdecydowanie bardziej pasuje „mocniejszy styl”. Energetyczny i intrygujący wokal Murphy momentami wzbudza we mnie skojarzenia z głosem Hayley Williams z formacji Paramore.





Water hipnotyzuje instrumentalnym intro i delikatnym aranżem. Jeden z lepszych numerów na płycie! Fire Wind & Earth ma jedne z najcięższych riffów na This Is The Sound. Kawałek sam w sobie stanowi niezłą mieszankę gitar, przebojowych melodii i instrumentów ludowych. Jest to jeden z tych nielicznych przykładów niewymuszonego przebojowego kawałka. Rebels to przeciętny numer, który ginie w gąszczu czternastu piosenek zamieszczonych na wydawnictwie. Utwór sam w sobie nie jest zły, po prostu zbyt wiele kawałków sprawia, że nie tylko nie zwrócimy na niego uwagi, ale również na tym etapie słuchania albumu zapewne będziemy już po prostu znudzeni „kolejnym wolniejszym numerem z delikatnym wokalem”.

Under The Oak Tree sprawił, że zaczęłam się zastanawiać: „czy ja go już gdzieś nie słyszałam?!”. Zapewne nie, ale piosenka jest tak podobna do innych popowo-rockowych ballad, że trudno nie poczuć deja vu. Z High Above This Crown mam podobne odczucia za sprawą baśniowo-musicalowego początku utworu. Starcrusher znowu pokazuje nam ostrzejsze oblicze Cellar Darling, niestety kompozycja jest po prostu przeciętna. Tak, jak pisałam wcześniej – This Is The Sound – można by skrócić do 9, 10 utworów i Starcrusher jest właśnie jednym z tych, których na wydawnictwie mogłoby zabraknąć. Hedonia zaskakuje… zestawieniem języka niemieckiego, delikatnego głosu Murphy i hurdy gurdy, które razem tworzą niesamowitą mieszankę. Album zamyka Redemption.

Uff… z radością dobrnęłam do końca wydawnictwa! This Is The Sound to krążek, który wywołuje we mnie mieszane uczucia, z jednej strony wzbudzając zachwyt, z drugiej nudząc ilością utworów. Wiem, że Cellar Darling chcieli pokazać się z jak najlepszej strony i pokazać, że po odejściu z Eluveitie Murphy, Henzi i Sutter także mają coś do powiedzenia, ale przesada w żadną stronę nie jest dobra. Album ma oczywiście świetne momenty, niestety skrywane w natłoku utworów. Czekam na kolejne kroki zespołu.



Ocena: 5.5/10




Komentarze