Z okazji wydania debiutanckiego albumu formacji Exit Eden udało mi się przeprowadzić wywiad z ¾ zespołu, czyli: Clementine Delauney, Amandą Somerville i Anną Brunner. Zapraszam do lektury!
Clementine Delauney: Cześć. Cóż to wszystko zaczęło się w studio, gdzie zaangażowani muzycy, wszyscy słuchający metalu, odkrywali swoje piosenki i wyobrażali sobie, że metal spotyka pop i wzmacniają się nawzajem, więc zaczęli myśleć o przekształceniu popu w metalowe utwory.
Anna Brunner: Będąc szczerym, to właściwie wszystko zaczęło się od pomysłu naszych przyjaciół, którzy mają firmę producencką. Amanda i ja zaśpiewałyśmy pierwsze wersje demo i obie naprawdę pokochałyśmy piosenki, po tym, w jaki sposób zostały zmienione i wyprodukowane. Po przesłuchaniu naszych nagrań producenci zapytali nas, czy chcemy z tego projektu zrobić nasz własny. Całkowicie się zgodziłyśmy. Amanda ma niezwykle piękny głos i już teraz osiągnęła tak wiele. Byłam podekscytowana możliwością bycia z nią w zespole. Przyjaźniła się z Mariną i nakłoniła ją do przyłączenia się. Słyszała także Clementine w jednym z jej zespołów, która także się na to pisała, więc [Exit Eden] wykluło się z tego!
Amanda Somerville: Jest bardzo wiele piosenek, które chciałam przerobić na swój sposób przez długi czas. Kiedy pojawiła się taka możliwość wszystko idealnie się dopasowało.
PŁ: Która z piosenek z Rhapsodies In Black była najtrudniejsza do zaaranżowania? Jak wybrałyście piosenki na to wydawnictwo?
CD: Niektóre z piosenek wymagały nieco więcej kreatywności, jak na przykład Unfaithful, czy Fade To Grey, ponieważ początkowo były bardzo dalekie od rockowych hitów! Odarliśmy je z oryginalnego aranżu i odbudowaliśmy wszystko, nawet przez przyspieszenie tempa. Jeśli chodzi o sposób wybierania piosenek, to na początku była ogromna lista około 40. tytułów, na które wszyscy wpadli. Utwory, które kochamy, piosenki, które zawsze chcieliśmy usłyszeć w metalowej aranżacji. Wybór następował według pewnych kryteriów: piosenki musiały brzmieć masywnie i interesująco po przekształceniu na modłę Exit Eden. Chcieliśmy, żeby cały album był zróżnicowany i jednocześnie spójny. Chcieliśmy, żeby każda piosenka miała swój osobny „wszechświat”, więc ma to sens, żeby wybierać utwory z długiego okresu czasu, różnych artystów, aby skończyć z bogatym i kompletnym pierwszym albumem.
AB: Od kiedy pojawił się cały pomysł od naszych producentów, mieli już wybrane całkiem sporo dobrych piosenek. Jest tyle świetnych utworów, ale niektóre z nich po prostu mają złe aranżacje, albo instrumenty lub – szczerze - złego wokalistę śpiewającego je. Naprawdę się cieszę słysząc i czytając, że niektórym ludziom nasze wersje podobają się bardziej od oryginału. Dokładnie tak samo się czuję. Spoglądając teraz wstecz, zauważamy, że istnieją różne stylowo, gatunkowo i epokowo utwory, które wszystkie „działają”. Wierzę, że naprawdę pokazujemy, że każdy popowy kawałek może być przekształcony w świetny metalowy hymn.
AS: To był wspólny wysiłek. Miałyśmy wspaniałą drużynę producencką pracującą z nami w studio.
PŁ: Jaki utwór z płyty jest Waszym ulubionym? Muszę przyznać, że najbardziej lubię Waszą wersję numeru Lady Gagi, czyli utwór Paparazzi.
CD: To trudne pytanie! Frozen to jeden z moich ulubionych utworów i jestem bardzo zadowolona z naszej wersji. Ale wtedy zaczynam rozważać pracę, jaką włożyłyśmy w nowe aranżacje i stwierdzam, że Unfaithful, Paparazzi, Question Of Time i Fade To Grey zyskały zupełnie nowy vibe.
AS: To się dla mnie ciągle zmienia w zależności od mojego aktualnego nastroju. W chwili obecnej jest to Incomplete!
AB: Moją ulubioną piosenką aktualnie jest Unfaithful! Jest tak inna od oryginału i ma tak wiele poweru. Uwielbiam także akustyczną wiolonczelę w tym utworze, po prostu dodaje specjalnej barwy i sprawia, że piosenka jest interesująca.
PŁ: Kiedy pierwszy raz spojrzałam na tracklistę pomyślałam, że Frozen będzie miało coś wspólnego z disnejowską animacją. Kompletnie mnie zaskoczyłyście świetną wersją utworu Madonny. Piosenki, którą naprawdę lubię w oryginale. Nie bałyście się wyboru tak ikonicznego kawałka z lat 90.?
CD: Bać? Nie! Kiedy jesteś przekonany o tym, co robisz i jeśli rezultat nie zniszczy oryginalnej piosenki, a wpompuje w nią nowe życie, to nie ma czego się bać. Ten utwór ma miejsce na cięższe gitary i bębny. Ta metalowa wersja Frozen to hołd dla oryginału. Mając Simone Simons masz epicką wersję utworu Madonny.
PŁ: Zgadzam się. Opowiedz mi, jak zaczęła się Twoja muzyczna przygoda z Exit Eden? Jeśli możesz, zdradź nam także nieco więcej na temat początków zespołu.
PŁ: Zgadzam się. Opowiedz mi, jak zaczęła się Twoja muzyczna przygoda z Exit Eden? Jeśli możesz, zdradź nam także nieco więcej na temat początków zespołu.
CD: Musimy cofnąć się do całego procesu pisania piosenek. Przygoda rozpoczęła się w studio, gdzie muzycy i producenci skończyli z instrumentalnymi partiami piosenek. Zapytali Amandę i Annę, z którymi zazwyczaj pracowali, czy mogą nagrać kilka wersji demo. Kiedy posłuchali rezultatów wszyscy zdali sobie sprawę, że było to zbyt wyjątkowe, zbyt unikatowe, żeby nie pracować nad pełnym albumem i nie wydać go. Więc kiedy mieli już pomysł na album pomyśleli o stworzeniu zespołu, który byłby czymś więcej, niż zwykłym coverbandem. Z jedną albo dwoma wokalistkami. Chcieli, żeby projekt był bardziej ambitny i zaprosili jeszcze dwie inne wokalistki – Martinę i mnie. Wtedy my, dziewczyny, przejęłyśmy dużo aspektów zespołu – wybrałyśmy własną nazwę i brałyśmy udział w wielu decyzjach dotyczących aspektów wizualnych i innych.
PŁ: Jak to jest grać w zespole, w którym
przeważają kobiety?
AB: Szczerze, myślę, że jest to fantastyczne! Zawsze byłam w zespole z
facetami, jestem przyzwyczajona do bycia jedyną dziewczyną w męskim, rock’n’rollowym
zespole. Bycie w grupie z dziewczynami jest dla mnie teraz wyjątkowe. Dodatkowo
– te dziewczyny są świetne! To po prostu idealne dopasowanie i wiele zabawy.
Wszystkie mamy inne głosy i świetnie jest słyszeć, jak śpiewają. A na koncerty
na żywo mamy do dyspozycji czterech fantastycznych muzyków, by to wyrównać.
PŁ: Co planujecie po wydaniu albumu?
CD: 22 września gramy na Metal Dayz w Hamburgu, a później zaczniemy rozmowy
na temat tras koncertowych na przyszły rok!
AS: 22 września mamy zaplanowany nasz pierwszy koncert i miejmy nadzieję,
że będziemy grać więcej koncertów. Kończę pracę nad nowym albumem Trillium,
który ukaże się na początku 2018 roku, więc to gwarantuje całkiem sporo pracy z
piosenkami, Miksami, sesjami zdjęciowymi, nagrywaniem teledysków, oprawą
graficzną, itd. Wiele ekscytujących rzeczy w muzyce!
Rozmawiała Paulina Łyszko
Komentarze
Prześlij komentarz