fot. Paulina Łyszko |
Wczoraj w katowickim Spodku już po raz
24. odbył się festiwal Metalmania. Zapraszam do przeczytania relacji z tego
wyjątkowego wydarzenia.
Legendarna
Metalmania z sukcesem powróciła w
ubiegłym roku na koncertową mapę Polski. Początki wydarzenia sięgają 1986 roku,
kiedy to podczas debiutanckiej edycji imprezy można było zobaczyć między innymi:
Wilczego Pająka, Turbo, Vader, Dragon, czy grupę Kat. Z roku na rok festiwal
się rozrastał i na dobre wpisywał się
tylko w kalendarze wielbicieli ciężkich brzmień, ale również budował swoją
renomę w czasach, w których brakowało u nas wielkich festiwali, a fani metalu byli spragnieni koncertów.
W
późniejszych latach podczas festiwali można było zobaczyć takie gwiazdy, jak: Running Wild, Helloween, Samael, Moonspell, Saxon, Paradise Lost, Megadeth, Epikę, czy legendę heavy metalu – grupę Judas Priest (która w czerwcu ponownie zagra w Polsce).
W
tym roku na Metalmanii na dwóch
scenach – dużej ulokowanej w sercu Spodka i małej, znajdującej się w korytarzu
- wystąpiły aż 24 zespoły – pół żartem,
pół serio można stwierdzić, że na jeden rok istnienia Metalmanii przypadała jedna formacja. Na uczestników wydarzenia
czekało mnóstwo pozakoncertowych atrakcji. Przechodząc korytarzem Spodka można
było nie tylko poszperać w licznych katalogach wytwórni płytowych takich jak Pagan Records, czy Arachnophobia Records z unikatowymi, niekomercyjnymi wydawnictwami,
zakupić książkę na stoisku wydawnictwa In Rock, odwiedzić stoiska Rock’n’Roll Tatoo and Piercing, Kultury Gniewu (jak sami określają: „wydawnictwo
drukujące dziwne komiksy z kraju i ze świata”), ale przede wszystkim pójść na
spotkania z zespołami (zwłaszcza pozytywnie zaskoczyła mnie we wcześniejszych zapowiedziach wydarzenia informacja o wyjściu do fanów Emperora), czy porozmawiać z znanym jako Lord Of the Logos - twórcą tak integralnej części każdego image zespołu, jakim niewątpliwie jest
logotyp, czyli Christphem Szpajdelem. Obok stoiska dostępna dla uczestników
była także wystawa prac grafika. Atrakcji było tyle, że jak powiedział Jarek
Szubrycht odpowiedzialny za moderowanie festiwalu w wywiadzie dla Interii: „Jakbyście się nie starali, wszystkiego i
tak nie zobaczycie, nie ma takich cyborgów, a i czas nie jest z gumy”. Cóż
spróbować zawsze warto.
Najwytrwalsi
wielbiciele ciężkich brzmień dotarli do Spodka już na godzinę 11, by obejrzeć
pierwszy koncert tego dnia, czyli formację Ketha,
która grała na małej scenie. Pół godziny później na głównej scenie
zaprezentowała się formacja Wilczy Pająk,
która po niespełna trzydziestu latach powróciła na festiwal. Gościnnie z grupą
wystąpił Jasiek Popławski. Na
głównej scenie tego dnia wystąpili: wspomniany już Wolf Spider, InSammer,
Xentrix, Skyclad, Dead Congregation, Mekong Delta, Destroyer 666, Kat &
Roman Kostrzewski, Asphyx, Emperor, Napalm Death i Blaze Of Perdition,
natomiast na małej scenie: Ketha, Roadhog, Minetaur, Shodan, Inverted Mind,
Kult Mogił, Terrordome, Alastor, Viscera, Voidhammer, Anima Damnata i
Ragehammer.
Folkmetalowcy ze Skyclad zaprezentowali energiczny, porywający set z domieszką humorystyczną. Podczas występu formacji w koncertowej setliście nie zabrakło między innymi: Spinning Jenny, Change Is Coming, dobrze przyjętego przez widownię Starstruck, The Parliament Of Fools, The Queen Of The Moors, Penny Dreadful, czy Great Blow For A Day Job. Cóż, może teraz - po tak owocnym występie na jednym z najważniejszych polskich festiwali formacja odwiedzi nas ponownie... Mekong Delta wykonali na dużej scenie kawał dobrej roboty! Grupa zaprezentowała całe spectrum swoich technicznych umiejętności. Uwagę zwracały zwłaszcza popisy gitarzysty. Tego dnia nie zabrakło między innymi: Sphere Eclipse, Shades Of Doom, The Healer, The Hut Of Baba Yaga, Prophecy i zagranej na koniec True Lies. Australijczycy z Destroyer 666 zaprezentowali krótki, acz treściwy set. Podczas tego mocnego uderzenia thrash metalu dobrze doprawionego black i death metalem muzycy wykonali na przykład: Satan's Hammer, I am The Wargod (Ode To The Battle Slain), Sons Of Perdition, czy Lone Wolf Winter. O nastawieniu i intencjach grupy - daniu polskiej widowni solidnej dawki metalu prosto między oczy świadczyło nawet krwistoczerwone światło, które podczas całego występu formacji nie zmieniło się ani o ton.
Na
Metalmanię powrócił także zespół Kat & Roman Kostrzewski, który dał
tego wieczora spektakularne show.
Podczas występu formacji nie zabrakło takich utworów, jak: Milczy Trup, Głos
z ciemności, Diabelski Dom cz. II, Strzeż
się plucia pod wiatr, Łza dla cieniów minionych, czy Wyrocznia.
Całość dopełniała spektakularna gra świateł, tak rzadko widziana podczas
występów formacji. Ze sceny wręcz emanowała wyjątkowość okazji, jaką
niewątpliwie było ponowne wystąpienie podczas tego legendarnego festiwalu, a
muzycy dawali z siebie 110%. Zdecydowanie był to jeden z lepszych koncertów
grupy, na jakich byłam.
Asphyx zaprezentował w Katowicach zarówno nowy, jak i starszy materiał. Nie
zabrakło The Rack i Last One On Earth z pierwszych
wydawnictw formacji. Grupie niezmiernie podobała się entuzjastyczna reakcja
zgromadzonej w Spodku publiki. Lider grupy tak podsumował wspaniałą widownię: „Ku*wa! You’re nailed it!”. Cóż, z całą
pewnością grupa dała polskiej publiczności solidną dozę „old good death metalu”.
Świetnie zaprezentował się również thrashmetalowy Xentrix, który rozkręcił pod sceną sporych rozmiarów mosh pit.
Headlinerem
tegorocznej Metalmanii był
pochodzący z Norwegii Emperor.
Formacja jest obecnie w trasie z okazji dwudziestolecia wydania albumu Anthems
To The Welkin At Dusk, wobec czego zdecydowaną większość koncertowej
setlisty stanowiły właśnie utwory z tego wydawnictwa. Poza zagranym w całości
kultowym krążkiem z 1999 roku na koniec wykonano entuzjastycznie przyjęty Curse
You All Men oraz In The Nightside Eclipse, The
Majesty Of The Nightsky, I am the Black Wizards oraz Inno
A Satana, który wieńczył występ Cesarza.
Po
klubowym koncercie w Krakowie, który odbył się w Kwadracie niespełna rok temu, zespół Napalm Death ponownie
odwiedził Polskę i tym razem zaprezentował się na dużej scenie podczas Metalmanii. Grupa pomimo późnej pory
skutecznie rozruszała pozostałą w Spodku publikę. Podczas koncertowego,
żywiołowego setu nie zabrakło: Scum, You Suffer, Control, Dead, Practise What You Preach, Self Betrayal oraz materiału z
najnowszego wydawnictwa grupy – kompilacji Smears And More Uncommon Slurs
– na którą składają się niepublikowane numery, przeróbki oraz rarytasy. Napalm Death brawurowo wykonał także
dwa covery: Nazi Punks Fuck Off z repertuaru Dead Kennedys i Victims
Of A Bomb Raid formacji Anti Cimex.
Metalmania 2018 dobiegła już końca. Był to jeden z tych wyjątkowych,
koncertowych przystanków, których nie wypadało w tym roku pominąć. W dniu wydarzenia dopisała nie tylko piękna, słoneczna pogoda, ale przede wszystkim wspaniała publiczność, która udowodniła, że metal nadal ma się całkiem dobrze. Kto nie był, niech
żałuje!
To co, czekamy na Metalmanię
2019?!
Paulina Łyszko
Komentarze
Prześlij komentarz