Dziś nakładem wydawnictwa Nisza ukazała się
pierwsza książka Katarzyny Groniec pod tytułem “Kundle”, a już w przyszłym miesiącu ukaże się kolejny album
jednej z najważniejszych piosenkarek Polskiej sceny alternatywnej.
„Miasto między Zabrzem a Rybnikiem. Niedaleko stąd do
Toszka, niemieckiego Tost, z wielkim domem wariatów. W latach wojny był tam
obóz jeniecki dla Anglików. Uwieczniają go co najmniej trzy książki.
Jedną z nich napisał sir P.G. Wodehouse. Potem funkcjonowało tam więzienie
NKWD. Trzy tysiące ofiar. Tego się z Kundli nie dowiemy. Minęło ćwierć
wieku. Miasto jest wysypiskiem rozbitków. Niepełne rodziny, podwójne
tożsamości, poharatane dusze. Śląscy autochtoni, przesiedleńcy z Kresów,
Żydzi, Romowie, Niemcy. A nad tym wszystkim – instancja narracyjna, która
widzi wszystko osobno. Bo scalić się tego nie da. To miejsce, gdzie pękła
więź języka i świata, gdzie króluje niekonkluzywność, a w codzienności
otwiera się egzystencjalna otchłań. Proza Groniec balansuje na skraju tej
przepaści - zwykłej i niezwykłej zarazem - ze sprawnością literackiego ucha
i języka, jakiej zazdrości się nie tylko debiutantom" - opisuje publikację Eliza Kącka.
Tak Katarzyna Groniec opisuje swój debiut pisarski: „Jestem piosenkarką. Urodziłam się w Zabrzu
22.02.1972. Nie podobało mi się, że w tej dacie jest tak dużo dwójek.
Szybko zaczęłam mówić, ale nie chciało mi się chodzić. Żeby mnie
sprowokować do wysiłku, zabierano mi zabawki i kładziono je trochę dalej niż
na wyciągniecie ręki. Bawiłam się palcami. Piosenkarsko zadebiutowałam na
komunii siostry mając półtora roku. Ku ogólnej konsternacji Mazurkiem
Dąbrowskiego. Lubiłam pisać ale nienawidziłam dwójek i pytania: jak ktoś,
kto tyle czyta, może walić tyle ortów? Postanowiłam komunikować się
śpiewem. Po pięćdziesiątce nabrałam odwagi".
|
Komentarze
Prześlij komentarz