AC/DC zagrali koncert w Warszawie [RELACJA Z KONCERTU]


Zespół AC/DC po dziesięciu latach powrócił do Polski. Grupa wystąpiła 4 lipca 2025 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie. Zapraszamy do przeczytania relacji z wydarzenia.


AC/DC po długiej przerwie powróciło do koncertowania. Grupa po raz ostatni odwiedziła Polskę w 2015 roku i zagrała na Stadionie Narodowym. 

Po dziesięciu latach formacja powróciła do nas w ramach trasy koncertowej PWR UP TOUR. Jako support wystąpiła grupa The Pretty Reckless. Jak zaprezentowała się Taylor Momsen w Warszawie? Muszę przyznać, że byłam ciekawa jej występu, słyszałam o tym zespole wiele dobrego, a nasze drogi do tej pory się nie przecięły. 

Formacja zaprezentowała krótki set składający się z dziewięciu utworów. I choć Taylor dawała z siebie wszystko i z całą pewnością jest charyzmatyczną frontmanką to występ grupy nie rzucił mnie na kolana. Pewnie dlatego, że nie jestem facetem, któremu wystarczy pokazać bieliznę.

Punktualnie o dwudziestej trzydzieści na scenę wszedł zespół AC/DC. Grupa swój koncert rozpoczęła od tradycyjnego intro. Tym razem na ekranach pojawił się czerwony, sportowy samochód, który zmierzał wprost do PGE Narodowego.

Panowie rozpoczęli koncert mocnym wystrzałem od If You Want Blood (You Got IT). Nastpnie grupa zagrała Back In Black. Kolejny utwór, czyli Demon Fire był jednym z dwóch kawałków z najnowszego wydawnictwa grupy. Czy mnie to smuci? Nie, ponieważ AC/DC ma tak bogaty repertuar, że decyzja ta wcale mnie nie dziwi. Panowie mogliby grać dwa razy dłuższy set, a i tak nie pomieściłby w setliscie wszystkich swoich hitów. 

Potem rozbrzmiał Shot Down In Flames i monumentalny Thunderstruck. Have a Drink On Me nieco mnie zaskoczył. Oczywiście pozytywnie. Zaczęłam się zastanawiać, co jeszcze zostanie wykonane. Tradycyjnie nie sprawdzałam, co grupa wykonywała na poprzednich dwóch koncertach.

Zjeżdżający na linie dzwon mógł zwiastować tylko jedno - Hells Bells. Jeden z moich ulubionych punktów każdego koncertu formacji. 

Shot in The Dark był drugim z najnowszych singli grupy, który wybrzmiał na żywo. Stiff Upper Lip bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. To jeden z tych numerów, które zawsze chciałam usłyszeć na żywo, ale obawiałam się, że nie będzie mi dane. Na szczęście się udało. 

Razem z Highway To Hell zabrano nas wprost do piekła. Grupa wykonała potem Shoot to Thrill oraz Sin City. Kolejne wielkie, pozytywne zaskoczenie w setliscie. Takiego rarytasu się nie spodziewałam. 

Jedynym singlem z płyty Black Ice był Rock'n'roll Train, do którego mam ogromny sentyment, ponieważ to na trasie promującej ten album widziałam grupę po raz pierwszy i drugi w moim życiu. Były to jedne z najlepszych koncertów w moim życiu.

Dirty Deeds Done Dirt Cheap porwał i rozpalił publikę do czerwoności. High Voltage i Riff Raff to kolejne dwie perełki w setliscie, które miło było wreszcie usłyszeć na żywo. 

You Shook Me All Night Long oraz Wholle Lotta Rosie poprzedzały utwór zamykający set, czyli Let There Be Rock z monumentalnym, niemal piętnastominutowym solo Angusa Younga. Na bis zespół wykonał T.N.T oraz For Those About To Rock (We Salute You). Nie zabrakło oczywiście armatnich wystrzałów na koniec tego utworu.

Jakie mam przemyślenia po koncercie grupy? Przede wszystkim wciąż widać po nich radość z grania. Brian Johnson cieszył się niemal jak dziecko z tego, że ponownie może stać na scenie. A ja cieszyłam się razem z nim i nie będę ukrywać, że na początku koncertu zdarzyło mi się uronić łzę, albo dwie przez to, że znowu widzę go na scenie. Jednym z moich największych marzeń było zobaczyć Briana na koncercie z AC/DC jeszcze choć jeden raz. Uff, udało się! I było świetnie. Dziękuję Panowie za ten wspaniały wieczór. Oby nie był on ostatnim, na jakim się spotykamy.


Komentarze