Lord Of The Lost „Swan Songs III” [RECENZJA PŁYTY]


7 sierpnia 2020 roku ukaże się nowe wydawnictwo zespołu Lord Of The Lost. Zapraszamy do przeczytania recenzji płyty Swan Songs III.


Wielbiciele zespołu Lord Of The Lost wkrótce doczekają się nowego wydawnictwa. Formacja 7 sierpnia br., wyda album Swan Songs III, który kontynuuje serię płyt nagraną w ramach projektu Lord Of The Lost Ensemble, zawierającą zarówno nowe utwory, jak i specjalnie wyselekcjonowane "klasyczne" kawałki grupy - wszystkie w symfonicznych, często zaskakujących aranżacjach.


Swan Songs III w standardowej wersji składa się z dwóch krążków – obu nagranych w składzie Lord Of The Lost Ensemble. Płyta numer jeden zawiera nowe utwory, a kolejny krążek – specjalnie wyselekcjonowane kawałki, wyjątkowych aranżacjach. Wersje rozszerzone zawierają wiele dodatkowych materiałów. Na wydanie deluxe (earbook), składa się aż siedem płyt: Swan Songs III 2 CD, krążek z wersjami demo wydawnictwa, dwoma płytami instrumentalnymi zatytułowanymi Swan Symphonies oraz Opus X – dwóch płyt zawierających materiał z rocznicowego koncertu w Hamburgu.



Wydawnictwo otwiera utwór A Splintered Mind – charakteryzujący się mocnymi partiami klawiszy, wyrazistymi (zwłaszcza w refrenie) instrumentami smyczkowymi i fantastycznymi harmoniami, wszystko okraszone niskim, charyzmatycznym wokalem Chrisa. A One Ton Heart to jeden z najlepszych utworów na całym - spójnym i dopracowanym - slbumie. Melodyjne partie instrumentów – zwłaszcza akustycznych gitar, klawiszy i skrzypiec, doprawione głębokim głosem sprawią, że sami złapiecie się na nuceniu numeru. Nagranie doczekało się równie intrygującego teledysku, w którym członkowie Lord Of The Lost w osobliwych przebraniach muzyków klasycznych wprost z XVIII wieku, w równie niezwykły sposób… grają na swoich instrumentach. Zobaczcie sami:



Dying On The Moon to zachwycający duet Chrisa Harmsa i Joy Frost (amerykańskiej wokalistki i autorki utworów). Wokalne harmonie z idealnie dobranymi głosami czarują oraz porywają słuchacza. Przejmujący tekst z wchodzącym do głowy refrenem i liniami melodycznymi – tak, jak w przypadku A One Ton Heart, od razu sprawi w was niezwłoczną chęć nucenia. W warstwie muzycznej kawałka królują, oczywiście, partie fortepianu. Zobaczcie klip:



Zunya to z kolei niezwykły, mroczny walc. Unfeel jest najcięższym pod względem emocjonalnym numerem, który w refrenie nawiązuje do swojego poprzednika, za pośrednictwem motywu walca. Całość robi piorunujące wrażenie. Deathless zniewala partiami skrzypiec i klawiszy. Agape cechuje się wyrazistymi, akustycznymi gitarami. Melodia oczywiście obfituje w bogactwo skrzypiec, fortepianu, ale także zaskakuje subtelnym, niemal średniowiecznym melodyjnym motywem.

Hurt Again ma singlowy i radiowy potencjał. Numer cechuje motyw tykania wskazówek zegara, w początkowych partiach utworu, co świetnie współgra z resztą kompozycji. Amber z kolei zniewala subtelną, akustyczną melodią, głębokim głosem Harmsa i delikatną aranżacją reszty instrumentów. Warto także zwrócić uwagę na prosty, aczkolwiek urzekający, „mruczany” refren. We Were Young z udziałem chóru Heaven Can Wait Choir powstał na potrzeby programu w stacji ZDF. Członkowie chóru mają powyżej siedemdziesięciu lat, a sam kawałek jest pięknym przykładem unikalnej współpracy i… cholernie dobrego utworu. Zobaczcie, jak powstawał ten numer:



Pierwszy krążek wieńczą trzy piosenki, w tym cover Johna Cage’a zatytułowany 4’33 - eksperymentalny, trzyczęściowy utwór (na dowolny instrument) składający się wyłącznie z pauz (numer często określa się jako „cztery i pół minuty ciszy”); Dying On The Moon bez głosu Joy Frost oraz piosenka We Were Young w wersji wykorzystanej przez stację ZDF. Zobaczcie, niecodzienny pod wieloma względami, teledysk do coveru Cage’a:



Płyta numer dwa zawiera osiem kompozycji, w tym trwający osiemnaście minut utwór Letters To Home. Na tym krążku znalazły się dobrze znane wszystkim fanom utwory - w nowej, symfonicznej aranżacji. Usłyszymy więc Loreley w fenomenalnej, „mięsistej” wersji, czy przepełnioną klawiszami Morganę. W Black Halo mamy w pełni wykorzystany potencjał instrumentów perkusyjnych, które wyrastają w świetne partie bębnów, podkreślonych przez smyczki. Cut Me Out zniewala partiami bębnów, klawiszy, smyczków i głębią, wydobytą z głosu lidera zespołu. In Silence – w przeciwieństwie do oryginału – nieco złagodniało wokalnie w partiach refrenu, za to aranżacja dodaje numerowi jeszcze więcej „dołów”. Seven Days Of Anavrin ma intrygujące intro, by rozkręcić się w niezwykłą, symfoniczną balladę. My Heart Is Black z kolei zachwyca ciekawymi partiami bębnów i instrumentów dętych. Trwający niespełna dwadzieścia minut, zapierający dech w piersiach, Letters To Home zamyka wydawnictwo.

W ramach promocji Swan Songs III, grupa w przyszłym roku wyruszy w krótkie tournee po niemieckich miastach – zagra zaledwie pięć koncertów w kwietniu 2021 roku (Hamburg, Mainz, Wuppertal, Munich i Berlin) oraz wyjątkowe show zatytułowane Lord Of The Lost Ensemble na festiwalu M’era Luna 2021. Formacja zawita także do naszego kraju i zagra regularny występ przed Within Temptation i Iron Maiden w Warszawie. Wydarzenie odbędzie się 11 czerwca 2021 na PGE Narodowym. Bilety są nadal dostępne w sprzedaży za pośrednictwem Live Nation Poland.

Fantastyczne harmonie i aranżacje, głęboki wokal, przenikliwe skrzypce, zniewalające klawisze i bębny, tak w skrócie można określić to dopracowane i spójne wydawnictwo. Lord Of The Lost po raz kolejny nie boi się eksperymentować z własnym - i nie tylko, materiałem – tworząc coś niezwykłego. Swan Songs III powinien być nie lada gratką dla wszystkich wielbicieli grupy! A czy pisałam już, że Lord Of The Lost pracują obecnie w studio nagraniowym nad następcą  albumu Thornstar?

Ocena: 10/10

Zobacz także: Zdjęcia z koncertu Lord Of The Lost na Castle Party 2019 TUTAJ.
Zobacz także: recenzję Die Kreatur „Panoptikum” TUTAJ.
Zobacz także: Znamy nową datę koncertu Iron Maiden w Polsce TUTAJ.
Zobacz także: Znamy line up festiwalu M'era Luna 2021 TUTAJ.

Komentarze